Słyszałem o nim wcześniej, choć na żywo wygląda o wiele lepiej, niż w kolorowych magazynach motoryzacyjnych. Nazywa się Velar i u wiekszości męskiej populacji powoduje... wzwód !
Pojawił się na Targach Motoryzacyjnych i gdyby nie był odgradzany linkami, to byłby najbardziej obmacanym samochodem na tegorocznych targach.
Angielska orgia w najlepszym wydaniu. Zwykły Range Rover jest dobry, ale nie ma tej zmysłowości co Velar. Jego linia jest technologicznie nowoczesna, gładka, czysta, surowa, krystaliczna i zmysłowa. Ma wręcz perfekcyjne, doskonałe proporcje a stoi tak sobie tylko na stoisku.
Jego sylwetka SUV-a, jest narysowana tak, że wygląda sportowo i jednocześnie elegancko. Podcięty tył dodaje mu lekkości, jednocześnie powiększając zdolności terenowe.
Chowane klamki redukują opływ powietrza i świetnie wyglądają - nic tu nie zostawiono samemu sobie. Futurystyczne światła są jak pewne siebie przymknięte oczy drapieżnika. No, a co tam Panie pod maską? Silnik to znany już z Jaguara 300-konny diesel. To dobrze dopasowana jednostka do Velara. Podobno nie jest zbyt głośny, spala rozsądne ilości oleju napędowego i zapewnia wystarczający zasięg. Czas pokaże, czy kiedyś zrobię jego test - Chciałbym !
Ostatnia rzecz... zawsze ją w tekstach podają na koniec: Range Rover D300 HSE First Edition kosztuje 548 870 pln!
Bartłomiej Chruściński, zdj. autor