12:04
19 kwiecień 2024
piątek

Północna.tv

Ty też masz swój głos!

Nürburgring - Zielone Piekło, w którym zrodziła się Toyota Yaris GRMN

Zamieszczono dnia czw., 2017-11-09 22:24

Pasjonaci motoryzacji są zgodni – piekło istnieje, jest zielone, leży pośród pagórkowatych terenów zachodnich Niemiec i można do niego trafić, kierując się z Kolonii drogą S65 na południe. Słynny tor Nürburgring, określony przez brytyjskiego asa kierownicy Jackiego Stewarta właśnie mianem „Zielonego Piekła”, ma niezwykle ciekawą historię. To tutaj testowano legendarnego Lexusa LFA i dopracowywano najnowszego hot hatcha Toyoty – Yarisa GRMN.

Historia Nürburgringu rozpoczyna się w latach 20. XX wieku. W czasach wyjątkowo trudnych dla Niemiec, kiedy gospodarka wyniszczonego po I wojnie światowej państwa znajdowała się w opłakanym stanie. Nie przeszkodziło to jednak, by 27 września 1925 roku w niemieckich górach Eifel rozpoczęła się inwestycja na wielką skalę – budowa górskiego toru o nazwie nawiązującej do położonej niedaleko miejscowości Nürburg. W jej realizacji wzięło udział trzy tysiące pracowników, a ostateczny koszt przedsięwzięcia wyniósł 15 milionów marek, czyli równowartość około ćwierć miliarda złotych dzisiaj.

Maszyny zjechały z placu budowy wiosną 1927 roku. Pośród nadreńskich lasów powstała nitka toru o 172 zakrętach i łącznej długości 28,3 kilometra. Składały się na nią dwa odcinki – Północna Pętla (Nordschleife) licząca 22,8 kilometra i 7,7-kilometrowa Południowa Pętla (Südschleife). Pierwszy wyścig w historii toru odbył się 18 czerwca. Na obiekcie zmierzyli się zawodnicy na motocyklach. Dzień później na tor wjechali kierowcy samochodów. Rywalizację wygrał niemiecki kierowca o włoskich korzeniach – Rudolf Caracciola.

Kiedy świat stanął w ogniu II drugiej wojny światowej, odgłosy ryku sportowych aut i pisku opon na kilka lat ucichły. Jednak już w 1947 roku tor ponownie zaczął tętnić życiem. W 1951 roku na Nürburgringu zorganizowano pierwsze Grand Prix Niemiec, wyścig Formuły 1, która była wtedy zupełną nowością. Za pole zmagań posłużył ponad 20-kilometrowy odcinek Nordschleife. Przez lata okoliczne lasy rozdzierał ryk bolidów tak wybitnych kierowców jak Stirling Moss, Jackie Stewart czy Alberto Ascari. Do czasu, aż w 1976 roku Nicki Lauda, pierwszy człowiek, który pokonał Północną Pętlę w czasie krótszym niż siedem minut, uległ groźnemu wypadkowi.

Ferrari Laudy wypadło z toru i stanęło w płomieniach. Inni kierowcy od razu rzucili się do ratowania rywala. Austriaka udało się w porę wyciągnąć z auta, jednak był w bardzo ciężkim stanie. Doznał obszernych poparzeń, a jego płuca uszkodził trujący dym. Zapadł w śpiączkę i wielu przewidywało najgorsze. Na szczęście już po sześciu tygodniach Nicki Lauda znowu zasiadł za kierownicą wyścigowego bolidu.  

W efekcie tego wypadku Grand Prix Niemiec 1976 było ostatnim zorganizowanym na Nordschleife. Zdecydowano, że północna nitka toru nie spełnia oczekiwań Formuły 1, przede wszystkim w zakresie bezpieczeństwa. Już wcześniej tor kilkukrotnie ulepszano, by poprawić jego charakterystykę w tym aspekcie. Jednak największym problemem były odległości, jakie służby musiały pokonać, gdy coś poszło nie tak.

Nürburgring nie pożegnał się z F1 na zawsze. W 1981 roku na terenie, przez który przebiegał niegdyś odcinek Südschleife, ruszyły prace nad nowym, nowoczesnym torem. Pętlę o długości 4,5 kilometra ukończono po trzech latach. Otrzymała nazwę Grand-Prix-Strecke. Oficjalne otwarcie nowego obiektu zorganizowano 12 maja 1984 roku. Jeszcze w tym samym sezonie zawitały tutaj bolidy F1. Z czasem tor uległ modyfikacjom, osiągając w 2002 roku długość 5,2 km i układ znany obecnie.  

Północna Pętla również została przebudowana. Zmieniła się przede wszystkim jej długość – z pierwotnych 22,8 km do 20,8 km. Za to od lat niezmienny pozostaje rekord Nordschleife. W 1983 roku, w czasie kwalifikacji do wyścigu 1000 km of Nürburgring, ustanowił go Stefan Bellof, osiągając czas 6:11.13. Wynik utrzymał się tak długo z prostego powodu – od tamtego czasu rywalizacja w najwyższych seriach, w których bolidy są zdolne go wykręcania podobnych czasów, odbywa się na Grand-Prix-Strecke.

Historia Nürburgringu to nie tylko dzieje górskiego toru. To również historie wielu niesamowitych samochodów i znakomitych kierowców. Producenci i tunerzy chętnie wybierają Północną Pętlę oraz okoliczne drogi jako miejsce do testowania prototypów. Właśnie tutaj w ubiegłym dziesięcioleciu poddawano najcięższym próbom i udoskonalano pierwszy supersamochód Lexusa – model LFA. To tutaj trudną sztukę prowadzenia wyczynowych aut doskonalił Morizo, czyli prezydent Toyoty – Akio Toyoda. To właśnie pośród tych porośniętych zielonymi lasami dróg w tragicznym wypadku zginął Hiromu Naruse. Ten sam as kierowców testowych, który był trenerem Toyody. Wreszcie to tutaj opracowany został długo wyczekiwany hot hatch Toyoty – Yaris GRMN.

Już sama nazwa zdradza, że auto wyłoniło się z otchłani Zielonego Piekła. Skrót GRMN oznacza bowiem „GAZOO Racing tuned by the Meister of the Nürburgring”. Gdy tylko w Japonii ukończono pierwszy prototyp, przekazano go do specjalnej jednostki badawczo-rozwojowej Toyoty, mającej siedzibę właśnie w pobliżu legendarnego toru. Inżynierowie zakasali rękawy i stworzyli prawdziwą cywilną wyścigówkę. Samochód otrzymał 4-cylindrowy, 16-zaworowy, 1,8-litrowy silnik benzynowy o oznaczeniu 2ZR-FE. Jednostkę o mocy 212 koni mechanicznych wyposażono w napędzany mechanicznie kompresor oraz układ zmiennych faz rozrządu Dual VVT-i z inteligentnym sterowaniem, działający zarówno na zawory wlotowe, jak i wylotowe.

W zawieszeniu zastosowano sportowe amortyzatory firmy Sachs i przedni stabilizator przechyłów o zwiększonej średnicy, wynoszącej 26 mm. Jakby tego było mało, samochód porusza się na kołach z 17-calowymi obręczami BBS z lekkiego stopu. Oplatają je opony Bridgestone Potenza RE050 205/45R17. Jak przystało na samochód czerpiący z Yarisa WRC, wszystkie te sportowe właściwości upakowano w 3-drzwiowym nadwoziu. Zwieńczonym oczywiście spojlerem na tylnej klapie.

Jak dalej potoczy się historia niesamowitego toru Nürburgring? Jakie auta zostaną dopracowane na jego nawierzchni? Kiedy zobaczymy na nim następcę kultowej Supry bez kamuflażu? Pozostaje nam czekać, aż Nürburgring, sportowe samochody i ich kierowcy napiszą kolejne rozdziały tej niezwykłej opowieści.  

 

mat. Toyota