02:04
24 kwiecień 2024
środa

Północna.tv

Ty też masz swój głos!

Dali, Witkacy, Fałat i Matejko na otwarcie roku w Sopockim Domu Aukcyjnym

Zamieszczono dnia czw., 2018-01-18 13:51

Z przytupem Sopocki Dom Aukcyjny rozpoczyna rok 2018. Już 27 stycznia o godzinie 17:00 w siedzibie SDA w Sopocie przy Bohaterów Monte Cassino 43 odbędzie się pierwsza w tym roku Aukcja prac na papierze – a na niej kilka wyjątkowo mocnych pozycji i nazwisk, których nie sposób niezauważyć.

 

Salvador Dali, Witkacy, Julian Fałat, Zofia Stryjeńska, Edward Dwurnik, Nikifor Krynicki czy Jan Matejko to tylko niektóre z propozycji przygotowanych przez SDA dla kolekcjonerów na otwarcie roku – a które mogą okazać się prawdziwymi hitami na antykwarycznym rynku.

 

Tęczowa Czarna Madonna od Dalego

 

Krótki przegląd najciekawszych prac rozpoczynamy Czarną Madonną – litografią na papierze o wymiarach 65 × 48 cm pędzla Salvadora Dalego – na której próżno szukać czerni wśród wszystkich kolorów tęczy.

Ten kataloński malarz, grafik, dekorator, ilustrator i teoretyk malarstwa to jeden z najważniejszych i najbardziej oryginalnych artystów XX wieku. W latach 1921–1926 uczęszczał do Akademii San Fernando w Madrycie, po czym wyjechał z przytłaczającej go Hiszpanii do Paryża, gdzie znakomicie odnalazł się wśród francuskiej i belgijskiej bohemy artystycznej. Joan Miro przedstawił go dadaistom, a Tristan Tzara wprowadził Dalego do środowiska surrealistów, wśród których stał się wkrótce znaczącą postacią. W tym czasie spotkał też miłość swego życia i muzę – Galę Elouard. Dalí już na wczesnym etapie twórczości znajdował inspiracje wśród dzieł wielkich malarzy dawnych stuleci, szczególnie epoki renesansu, a także w literaturze, wielokrotnie ilustrując tak klasyczne dzieła, jak: Boska Komedia Dantego, Bajki La Fontaine’a, Don Kichote Cervantesa, czy Życie Gargantui i Pantagruela François Rabelais’a. Fascynacja metodą psychoanalizy Zygmunta Freuda doprowadziła Dalego do świata podświadomości przywoływanego podczas snu. Posługując się mistrzowską techniką łączył przedmioty materialne w fantastyczny, niespotykany w realnym świecie sposób, dzięki czemu uzyskiwał efekt dziwności, niezwykłości i tajemniczości. Cena wywoławcza Czarnej Madonny to 8500 złotych. 

 

Klasyczny i piękny Fałat zawsze w cenie

Julian Fałat to czołowy reprezentant malarstwa pejzażowego i rodzajowego okresu Młodej Polski. W latach 1869–71 studiował w krakowskiej SSP, a następnie w akademii monachijskiej w pracowni A. Strähubera i G. Raaba. Odbył podróże artystyczne po Europie, a w 1885 r. wybrał się w podróż dookoła świata, odwiedzając miejsca takie jak: Marsylia, Cejlon, Singapur, Hong-Kong, Jokohama, San Francisco. Zaproszony w następnym roku przez cesarza Wilhelma II, poznanego podczas polowania u Radziwiłłów w Nieświeżu, do Berlina, spędził tam 10 lat malując sceny myśliwskie dla cesarza i dworu. W 1895 r. objął stanowisko dyrektora krakowskiej SSP i dokonał w niej gruntownej reformy programu nauczania. W latach 1919–21 mieszkał w Toruniu, gdzie założył Konfraternię Artystów. Swoje prace pokazywał regularnie od 1874 r. w krakowskim TPSP, gdzie w 1925 r. odbyła się retrospektywna prezentacja jego twórczości. Wystawiał w warszawskich salonach Krywulta i Garlińskiego. Indywidualne wystawy artysty odbyły się w Warszawie, Poznaniu, Krakowie, Lwowie i za granicą, m.in. w Paryżu, Chicago, wielokrotnie w Berlinie, Monachium, Wiedniu, Wenecji i Rzymie. Był odznaczany złotymi medalami na międzynarodowych ekspozycjach w Berlinie, Monachium i Dreźnie oraz Wstęgą Komandorii Orderu Polonia Restituta. Malował pejzaże z Litwy, Polesia, podgórza Beskidu Śląskiego, widoki starego Krakowa. Największą popularność przyniosły mu pejzaże zimowe, szczególnie te przedstawiające zakola rzeczne. Wirtuozeria, wrażliwość na kolor, umiejętność oddania najsubtelniejszych odmian barwy i światła pozwalają zaliczyć go do najwybitniejszych artystów polskich. 

Jako wybitny pejzażysta, Julian Fałat wiele podróżował w poszukiwaniu plenerów, skąd przywoził wspomnienia uwiecznione na akwarelach. W obszarze zainteresowań artysty były krajobrazy górskie, także ze sztafażem w postaci malowniczych wyrastających na wzgórzach zamków. Fałata nie tylko interesowały zagraniczne widoki z Tyrolu, dużą estymą darzył rodzime góry. Wielokrotnie wyjeżdżał w Tatry, bywał również w Pieninach, skąd przywiózł kompozycje powstałe w Niedzicy i Czorsztynie.

Akwarela przedstawiająca właśnie niedzicki zamek – pochodząca z roku 1913 zachwyca emanującym spokojem a także nutą tajemniczości – to kolejny mocny punkt zbliżającej sie aukcji. Jej cenę wywoławczą wyznaczono na 60 000 złotych.

 

C2H5OH i narkotyki wyższego rzędu czyli Witkacy i portret Choromańskiego z Marszałkiem Piłsudskim w tle

 

Z ostatnim wybranym przeze mnie do przeglądu obrazem wiąże się niesamowita historia. Witkacy plus alkohol i narkotyki wyższego rzędu plus Marszałek Piłsudski – to musiało się tak skończyć...

Józef Piłsudski, po przeczytaniu Regulaminu Firmy Portretowej, zapragnął pozować Witkacemu. W tekstach źródłowych odnajdujemy dwie równie przewrotne historie na ten temat. Pierwsza z nich opowiedziana jest przez sportretowanego na prezentowanej pracy - Michała Choromańskiego, pisarza, który w latach 30. był przyjacielem Witkacego i częstym uczestnikiem „narkotycznych orgii” artysty. Wedle podań autora „Zazdrości i Medycyny”, Witkacy dostał się do marszałka dzięki wstawiennictwu znajomych. Z powodu chęci Witkacego, aby upamiętnić Piłsudskiego przy urzędowych czynnościach, został umówiony na zbiorową audiencję. W salonie belwederskim, gdzie malarz czekał z pozostałymi gośćmi, których było parędziesiąt, była „moc mebli”, jednak nikt nie czekał siedząc. Termin wizyty przedłużał się coraz bardziej, a wyprowadzony z równowagi Witkacy popadał w coraz większą złość, ze względu na niebywałą nietolerancję na spóźnianie się i wszelkie czekanie. Wreszcie gdy Piłsudski ukazał się gościom, Witkacy zanotował nieznaną mu cechę fizjonomii marszałka, „mianowicie odległość między górną powieką a brwią było nieproporcjonalna, wielka”. Witkacy w złym humorze z powodu „przeczekania” został przedstawiony wreszcie politykowi. Malarz „wspomniał Piłsudskiemu (z dworską poniekąd zręcznością) o swych krewnych na Litwie, o których wiedział, że są dobrymi znajomymi Piłsudskiego, czy nawet ich krewnymi. Tu chciał dodać coś śmiesznego, ale Piłsudski tak się przejął wspomnieniami, że sam, zaczął mówić. Witkacy ani rusz przerwać mu nie mógł - a ponieważ nie znosił, kiedy inni mówią (bo zawsze i przede wszystkim lubił mówić sam) zepsuł mu się humor najkompletniej. Potem Piłsudski odwrócił się i zaczął rozmawiać z kimś innym”. Gdy Witkacy zorientował się, że do spotkania z modelem nie dojdzie, został zaproszony na kolację do państwa Piłsudskich, na której nie stawił się marszałek. W miarę upojenia pozostawioną na stole specjalnie dla niego wódką, artysta zaczął krytykować ówczesnego ministra spraw zagranicznych - Józefa Becka, mimo tego, że zawsze był szalenie ostrożny w kwestiach politycznych. Cała historia została opowiedziana Choromańskiemu na jednej z narkotycznych orgii: „Pamiętam jak dziś, kiedy wujcio Witkacy mi o tym opowiadał. Sterczała mu z nozdrzy watka z kokainą, z mego nosa wystawała watka również. Siedzieliśmy obok siebie na tapczanie w mieszkaniu państwa Białynickich w czasie jednej z „orgii”, które z udziałem Witkacego odbywały się co najmniej raz na miesiąc.”



Kolejna historia traktująca o spotkaniu Witkacego z Piłsudskim została opowiedziana przez zakopiańską przyjaciółkę artysty, Marię Łozińską-Hempel. Według relacji Witkacego, gdy już zorientował się, że do bliższego spotkania z marszałkiem nie dojdzie, artysta sportretował żonę polityka, Aleksandrę. „Rozmawiając w czasie pozowania, marszałkowa zapytała mnie, jakie miałem widzenia po zażyciu sławnego pejotlu. Gdy jej powiedziałem, że raz nawet widziałem marszałka, tak ją i jej asystę to zaciekawiło, że koniecznie chcieli, bym to opowiedział. Broniłem się, ale ona tak nalegała iż opowiedziałem: „Widziałem Marszałka siedzącego w fotelu, a nad nim stał pochylony jak cień, jak ten zły duch – Prystor. Nagle oko marszałka zaczęło rosnąć, powiększać się i wylatywać i wreszcie, jak ten pocisk, wyleciało, wirując zapadło w ziemię, wyrywając ogromny lej. Pobiegłem tam i popatrzyłem, a w leju z tego rozwalonego oka zaczęły wypełzać okropne gady, całe kłębowiska okropnych żmij”. Po demonicznej wizji przedstawionej marszałkowej w jednym z listów do matki wspominał, że: „Piłsudskiego już chyba teraz (i w ogóle) nie narysuję – to trudno. I tak dobrze, że go z bliska widziałem”.

Obydwie niesamowite opowieści podkreślają niezwykły charakter prezentowanego portretu. Lata 1928-30 to czas intensywnych narkotycznych eksperymentów. Wizerunek Michała Choromańskiego został wykonany w typie C, czyli według regulaminu Firmy Portretowej: „Typy te, wykonane przy pomocy C2H5OH i narkotyków wyższego rzędu […]. Charakterystyka modelu subiektywna, spotęgowania karykaturalne tak formalne, jak i psychologiczne niewykluczone. W granicy kompozycja abstrakcyjna, czyli tak zwana Czysta Forma”. W wykorzystaniu narkotyków przy tworzeniu portretów Witkacy odkrył realizację postulatu Czystej Formy. Narkotyki pozwoliły odczuć i zwizualizować dziwność istnienia, będącą u podstaw każdej najistotniejszej aktywności człowieka. Częstą kombinacją odurzającą, która oznaczona jest na prezentowanym portrecie jako Co + Eu, było połączenie kokainy z eukodalem – pochodną morfiny wywołującą stan euforii. Sam Witkacy uważał kokainę za jeden z najgorszych używek. Irena Jakimowicz obala mit narkomani Witkacego, tłumacząc, że były to środki potrzebne do „autoanalizy, wiwisekcji własnego ja a potem obserwacja rzutowania tego procesu na artystyczny zapis narkotycznego procesu. (…). Wokół narkotycznych seansów Witkacego, zwanych żartobliwie przez niego i wtajemniczonych „orgiami”, narosła skandaliczna legenda „narkomanii”, którą lubiano się delektować za jego życia i jeszcze po wojnie”. Portrety malowane pod wpływem kokainy są w porównaniu z innymi narkotykami najbardziej „rozchwiane” poprzez dynamiczny sposób duktu kredki. Prezentowany portret, który powstał podczas jednej z wspominanych przez Choromańskiego „orgii”, być może podczas monologu Witkacego o spotkaniu z Piłsudskim, należy do jednego z najbardziej ekspresyjnych wizerunków wykonanych w typie C w całym dorobku artysty. W opisywanym portrecie dynamizm luźnych kresek zupełnie zaciera cechy fizjonomiczne Choromańskiego, upodabniając jego rysy twarzy do oblicza Józefa Piłsudskiego. Wysokie czoło, dosadny nos oraz szkicowo zaznaczone wąsy upodabniają profil z portretu do postaci marszałka, niż do zawsze gładko ogolonej, nieco okrągłej twarzy pisarza. Cenę tego niesamowitego portretu ustalono na 88 000 złotych.

 

Wszystkie te niesamowite obrazy można obejrzec na trwającej od 15 do 27 stycznia wystawie przedaukcyjnej w Sopockim Domu Aukcyjnym przy ulicy Bohaterów Monte Cassino 43 w Sopocie. 

foto/info: Sopocki Dom Aukcyjny

oprac. Karolina Łucja Białke