12:04
20 kwiecień 2024
sobota

Północna.tv

Ty też masz swój głos!

Najgorsze kabriolety w historii motoryzacji

Zamieszczono dnia śr., 2019-01-02 10:37

Pogoda za oknem zimowa, więc może coś o kabrioletach - wszak są zimą najtańsze, choć można się naciąć. Słów kilka właśnie o nich — cofam się pamięcią i nie przypominam sobie, bym w jakiś szczególny sposób wyróżnił tę gamę nadwozi. Dziś będzie o „Pasztetowych kabrioletach” (oo... to dobre, chyba zmienię tytuł), które są jak z czasów szkolnych: kreda piszcząca na tablicy w klasie. Wszystkim tym konstrukcjom wstrzymuję promocję do następnej klasy.


Chrysler PT Criuser Cabrio

 

 

W dzieciństwie bardzo lubiłem truskawkowy budyń, a co tam; nawet waniliowy lubiłem. Zresztą jestem tak stary, że pamiętam jeszcze Vibowit Junior. Do czego zmierzam? Właśnie do tego, że PT Criuser jest jak budyń w proszku albo nawet Vibowit. Niestety, ktoś do tego samochodu zapomniał dodać wody. Jak się do Vibowitu wody nie doda to zostaje sam „biały proszek” – właśnie chyba to wciągali nosem twórcy tego samochodu. Bankowo był to Vibowit. PT Criuser to już przeszłość, cały Muzułmański świat modli się w podziękowaniu do Allaha, że Chrysler przestał już produkować ten badziew - morze kiepskiego, trzeszczącego plastiku i nadwozie uciętej wanny. Wielgaśny pałąk przeciwkapotażowy wyglądem przypominający suszarkę do bielizny. Był gwoździem do trumny — jeśli nie użyć stwierdzenia traumy. Jeszcze troszkę o wnętrzu — plastik, plastik... potem długo nic, potem plastik i jeszcze więcej malowanego plastiku. Tandeta — to dobre słowo. Silniki... 2,4 - nie jedzie, a pije jak Jelcyn!

 

Peugeot 205 Cabrio

 

 

Osobiście uwielbiam 205 Cabriolet. Wszak to właśnie Pininfarina zaprojektowała otwartą wersję 205-tki. Chyba jednego z najdłużej produkowanych Peugeotów. Podejrzewam, że albo projektanci byli wtedy na urlopach, albo mieli kiepski okres. Peugeot 205 Cabrio tak naprawdę niczym się nie wyróżnia, oprócz znacznego pogorszenia sztywności nadwozia. Tak naprawdę, to włoskim stylistom wcale się nie dziwie; wzięli pewnie masę forsy od francuzów tylko za obcięcie dachu i zaprojektowanie mechanizmu do jego zamykania. Wszystko było średnio szczelne, średnio ciche i średnio pasowało. Ale tak bywa, jak włosi robią samochód po francuzach — to się nazywa... podwójne zagrożenie. Zlituje się i szybko zapomnę.

 

ZASTAVA YUGO Cabrio

 

 

To chyba jeden z najbardziej obciachowych kabrioletów, w jakich można się pokazać. Technicznie to bardzo stary Fiat — model 127 jak się nie mylę. Toporność tej konstrukcji i wiekowość, każe na poważnie brać jego zastosowanie. Ale ja Go Kocham... Yugo jest wspaniałe w swoim beznadziejnym żywocie. Kiedyś bardzo chciałem je mieć...


Historia Yugo nie jest długa, ale jest w niej jeden ważny aspekt — chodzi o dostępność tego samochodu na rynku Amerykańskim. Oferowany był tam jako najtańsze nowe auto, w dodatku również najbardziej ekonomiczne. Rygorystyczne normy bezpieczeństwa wypracowano dzięki „dowaleniu” zderzakom nowej grubości — mniej więcej takiej jak podkład kolejowy. Mimo tego Amerykanie Yugo nie nienawidzili i szybko się ich wyparli, jak tylko wizja kryzysu paliowego odeszła — znów przesiedli się do 8-cylindrowych Chevroletów.

 

OPEL CORSA B CABRIO

 

 

Gorsza od kiepskiego kabrioletu, może być tylko próba jego stworzenia. I poprzez wkomponowanie w jego konstrukcje pałąków od parasola ogrodowego z ogródka piwnego zgrozo. Opel zaryzykował, choć tylko reputację. Wyciął z tylnej części Corsy dach oraz okna, poharatał klapę. Dodatkowo w magazynach od pracowników lakierni pozbierał resztki puszek z farbą i na chybił trafił wypuszczał auta w malowaniu, które u Volkswagena nazywa się romantycznie — Harlequin.


Wiem co chciał osiągnąć Opel — wiemy doskonale (ci, którzy choć raz prowadzili kabriolet), że największym minusem takiej konstrukcji jest to, że na nierównościach czuć jak całe nadwozie pracuje. Opel chciał dobrze — ale wyszło jak zwykle. Samochód do dziś jest niezwykłą rzadkością na drogach. Zresztą jak jego troszkę współczesny następca: Tigra TwinTop.


Citroen VISA Convertible

 

 

To jedyny samochód, jaki znam, który zamiast bagażnika ma beczkę na piwo, przykrytą pokrowcem. W dodatku to wyjątkowy kabriolet bo ma 4 drzwi. Visę piętnowałem na wszystkie możliwe sposoby — za grubość blach, za kółka z wózka z marketu oraz za silnik zapożyczony z rozrusznika serca made in china. Wizja kabrioletu Visa jest kosmiczna. Gdy ktoś będzie chciał się w czasie jazdy wychylić przez otwór dachowy, musi uważać, by to auto się nie wywróciło. Przypomniałem sobie, że 4 drzwiowym kabrioletem jeździł sam Hitler. Ciekawe co by powiedział na defilady w czymś takim. I Francuskim... Heil Visa!

 

BMW E114 2002 Baur Kabriolet

 

 

W latach 50. i 60. BMW zaproponowało klientom miskę. Troszkę większą od tej, w której wtedy myło się ręce. Zaraz, większa miska to taka wanna — tak, BMW wypuściło wannę. Nie miało to kranu, nie miało odpływu wody.


Auto wytwarzane było od 1962 roku i w momencie wprowadzenia do produkcji uważane było za auto sportowe. Cechowały go dynamiczny silnik, dobrze zestopniowana skrzynia biegów oraz dobrze dobrane zawieszenie i ogumienie. Silnik w tym aucie umieszczony był z przodu i pochylony w prawo pod kątem 30°. Ten 2-litrowy silnik miał 120 KM. Przy masie 940 kg rozpędzał się do 185 km/h. Ahh ten Niemiecki wiatr we włosach.


VAUXHALL CAVALIER CABRIOLET

 

 

Wszyscy znamy specyficzne poczucie humoru Anglików. Ale otwarta wersja Ascony, którą „Wyspiarze” ochrzcili Kawalerem jest nie na moją przeponę. Dowiedziałem się jeszcze, że to auto tak naprawdę wychodziło pod nazwą Centaur — śmiem twierdzić, że naprawdę ma coś wspólnego z koniem, bo ludzkie to to nie jest. Samochody te wychodziły z benzynową jednostką 1,8 - co w sumie i tak jest najlepszą rzeczą, jaką mogli jej zrobić. Przypomnę, że bazowa Ascona wychodziła z jednostką 1,3-litra i ledwo podjeżdżała pod górkę z kompletem pasażerów. Dach bardzo rzadko się otwierał — bogatsze wersje wyposażane były w wiecznie zepsuty silnik do jego otwierania.


Autor: Bartłomiej Chruściński, Zdjęcia: Internet