Kilkaset ton odpadów organicznych - głównie liści i skoszonej trawy - znaleźli strażnicy miejscy i pracownicy Wydziału Środowiska gdańskiego magistratu. Wizja lokalna wykazała, że u zbiegu ulic Warszawskiej i Wieżyckiej funkcjonuje nielegalne wysypisko.
Śmieci zostały wysypane na granicy działki miejskiej i terenu prywatnego. Nie wiadomo kto nielegalnie gromadzi tam odpady.
- Niestety jeśli nie nakryjemy winowajcy „na gorącym uczynku”, to trudno komukolwiek udowodnić winę. Obejmiemy jednak ten teren stałym nadzorem, żeby nie doszło do dalszych zanieczyszczeń - deklaruje Miłosz Jurgielewicz, rzecznik prasowy gdańskiej Straży Miejskiej.
Działania wyjaśniające podejmuje także Wydział Środowiska. - Przede wszystkim kierujemy pismo do właściciela terenu, domagając się wyjaśnienia powstania wysypiska. Możemy też wezwać go do usunięcia zalegających odpadów - mówi Maciej Lorek.
Zdaniem Wojciecha Głuszczaka nielegalne wysypiska w pobliżu Zakładu Utylizacyjnego na Szadółkach, to sprytny sposób by pozbyć się kłopotu tanio i przy okazji zepchnąć całą winę na miejskie składowisko.
- Jeśli nawet ktoś wyczuje nieprzyjemne odory, to zapewne uzna, że docierają one wyłącznie z terenu naszego zakładu. Tymczasem prawda może być zupełnie inna - tym razem jest to nielegalne wysypisko, ale zdarzało się już, że przypisywano nam winę za wonie spowodowane np. uszkodzeniem szamba, albo awarią sieci kanalizacyjnej - mówi prezes ZUT.
Andrzej Bojanowski, zastępca prezydenta Gdańska deklaruje, że nie będzie pobłażliwości dla sprawców nielegalnego wysypiska.
- Zrobimy wszystko by winowajca jak najszybciej oczyścił teren. Jeśli problemem będzie ustalenie sprawcy, to usunięciem i utylizacją odpadów może zająć się Zarząd Dróg i Zieleni, ale obciąży to kieszeń podatnika, więc będziemy szukać dalej, by odzyskać poniesione koszty - mówi Andrzej Bojanowski.