środa, 4 października, 2023

Czemu trzeba zobaczyć Barbie?

kadr z filmu „Barbie”

21 lipca przebojem na ekrany polskich kin weszła, cała na różowo, amerykańsko-brytyjska komedia romantyczna „Barbie” w reżyserii Grety Gerwig. No i się zaczęło. Iść? Nie iść? Fanką lalek produkcji firmy Mattel nigdy nie byłam i posiadałam może jedną taką w swojej kolekcji zabawek, ale pomyślałam sobie: Co mi tam, pójdę i obejrzę. No i…

Dawno już nie widziałam filmu oryginalnego, który nie byłby ósmą częścią czegoś, jakąś franczyzą, adaptacją luźno opartą na motywach – w dodatku tak dobrze zrobionego. Ten film niczego nie udaje, nie stara się być na serio, nie jest idealny i jest w nim sporo do poprawy, ale ja go kupuję. To nie jest film dla dzieci, nawet nie jest dla młodzieży. On jest dla dzisiejszych czterdziestolatek, wychowanych na lalkach Barbie. Ale panowie też nie będą się nudzić, zapewniam.

Margot Robbie i Ryan Gosling czyli Barbie i Ken robią fenomenalną aktorsko robotę, nie wiem czy można było dobrać lepiej obsadę. Kupuję śpiewającego Goslinga, bo robi to dobrze.

Mega plusem jest świat przedstawiony czyli Barbieland. Jam czuła jest okrutnie na elementy światotwórcze i po dziesiątkach zawodów z różnych wielkobudżetowych produkcji fantazy, wreszcie coś mnie zachwyciło(choć cukierkowości i koloru różowego szczerze nienawidzę). Zachwyciła mnie dbałość o detale Barbie-świata. Odwzorowanie domków, samochodów, strojów i gadżetów całego uniwersum Barbie znanego nam z zestawów firmy Mattel, naprawdę urzeka. Tu nic nie pozostawiono przypadkowi. Bohaterkami i bohaterami są lalki wyprodukowane w konkretnych zestawach i seriach, także te, które zostały wycofane z produkcji. Każdy strój to odwzorowanie autentycznych ubrań, w jakie wyposażano lalki. Tych dekoracji nie stworzyło CGI. One zostały zbudowane ręcznie. Wróżę Oskara w tej dziedzinie. I mówię poważnie.

Ścieżka dźwiękowa, piosenki, układy choreograficzne są ciekawe i bardzo przyjemne dla oka.

Co do warstwy fabularnej, no pewne niedociągnięcia są, ale nie szkodzi. Są sceny świetne, ale są też takie wionące krindżem – co nie przeszkadza zupełnie opowiedzieć o ludziach, o bańkach, o feminizmie, matriarchacie, patriarchacie, o mężczyznach i męskości, o kobietach i kobiecości, o emancypacji Kena (nie, to nie jest żart), konsumpcjonizmie i tym jak to wszystko może nie działać. Greta Gerwig pokazuje nam świat, zdarzenia, postaci i porusza poważne tematy w przerysowany sposób i czasem aż za bardzo wprost, ale jak wspomniałam wyżej, ten film nie udaje czegoś czym nie jest i nie traktuje się bardzo serio (choć bitwa Kenów na plaży jest po prostu epicka). Zmieniłabym zakończenie ucinając ostatnie zdanie, ale to już każdy musi sam ocenić.

W ostatnim czasie byliśmy świadkami nowej szkoły uprawiania czarnego marketingu przed premierą, że film jest rasistowski, albo za mało inkluzywny, a fandom to niech się odchrzani i się nie zna, a kto krytykuje ten faszysta. No więc chyba całe to towarzystwo sieciowych opluwaczy nie połapało się, że ta produkcja to nie jest film familijny pełen różu i kucyków (choć w sumie jest pełen różu a konie także odgrywają w nim pewną rolę).

Film został sfinansowany przez firmę Mattel, która wykazała olbrzymi dystans do siebie i to się jej z pewnością opłaci. I chyba jest to marketing nowego wzoru.

Idźcie na Barbie.

Kłaniam się.

Zobacz również: