Niespełna 2 miesiące temu były selekcjoner reprezentacji Polski zmarł na nowotwór. Franciszek Smuda na zawsze zapisał się w historii polskiej piłki. Znakomity trener, słaby selekcjoner, ciekawy człowiek.
Początek listopada to czas na wspominki o naszych zmarłych bliskich, ale także o innych osobach, które odeszły z naszego świata, lecz nie z naszych serc i pamięci. O śmierci Franciszka Smudy dowiedzieliśmy się 18 sierpnia 2024 roku. Po długich zmaganiach, polski trener w wieku 76 lat przegrał walkę z nowotworem krwi, który doszczętnie wyniszczył jego organizm.
„Mesjasz Widzewa”, czyli wielkie cuda w Łodzi
Bez cienia wątpliwości Franciszek Smuda był jednym z najlepszych polskich trenerów. Kiedy zasiadał na ławce trenerskiej w zespole z Łodzi, dał kibicom „czerwonej armii” wiele szans do uśmiechu i radości. Pod wodzą „Franza” Widzew dwukrotnie sięgnął po mistrzostwo Polski. Pierwszy triumf przypadł na sezon 1995/1996, a drugi – na kolejny, czyli 1996/1997. Sam tytuł mistrza Polski jest imponującym osiągnięciem, jednak to, czego dokonał Smuda, przeszło do historii. W sezonie 95/96 jego zespół zakończył rozgrywki bez porażki. Żaden polski klub nie znalazł sposobu, by wygrać z Widzewem. Taki wyczyn Anglicy nazywają „the Invincibles”, co w polskim tłumaczeniu oznacza „niezwyciężony”. Niewielu trenerów może poszczycić się podobnym sukcesem, a jednym z nich jest Arsène Wenger, który uczynił to z Arsenalem Londyn w sezonie 2003/2004. Można więc śmiało powiedzieć, że francuski szkoleniowiec wziął przykład z naszego rodaka. Sezon 1996/1997 można uznać za jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy w historii łódzkiego zespołu. Oprócz zdobycia mistrzostwa Polski, Widzewowi udało się awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów UEFA (1996/1997) – sukces, który jak dotąd osiągnęły tylko dwie polskie drużyny: Legia Warszawa oraz zespół prowadzony przez Franciszka Smudę. Na kolejne występy polskiej drużyny, po sezonie 96/97, w tym etapie najbardziej prestiżowych, klubowych rozgrywek musieliśmy czekać 20 lat. To pokazuje jaki poziom trenerski prezentował w tamtych czasach „Franz”. Na kolejne tytuły Smuda musiał trochę poczekać. W sezonie 1998/1999 sięgnął po raz kolejny po mistrza kraju, tym razem z Wisłą Kraków, a następnie dokładnie 10 lat później z poznańskim Lechem wywalczył puchar kraju oraz doprowadził ten zespół do 1/16 finału Pucharu UEFA.
Nieszczęsne Euro 2012, czyli wielkie nadzieje i słabe występy
W roku 2009 Polski Związek Piłki Nożnej poinformował, że nowym selekcjonerem zostanie zasłużony, 61-letni szkoleniowiec, Franciszek Smuda. Według ówczesnego wiceprezesa PZPN-u, Antoniego Piechniczka o wyborze byłego trenera między innymi Widzewa Łódź czy Wisły Kraków zadecydował jego charakter i dobre kontakty z piłkarzami. Polscy kibice byli zachwyceni. Smuda cieszył się niesamowitym poparciem fanów piłki nożnej w naszym kraju. Fakt, iż Polska była jednym z organizatorów zbliżających się Mistrzostw Europy w 2012 roku, przyczynił się do tego, że nasza reprezentacja nie musiała brać udziału w kwalifikacjach. To dawało Franciszkowi Smudzie 2,5 roku na przygotowanie zespołu do tego ważnego wydarzenia. Nadzieje i wymagania Polaków były bardzo duże względem tych Mistrzostw. Życie jednak zweryfikowało naszych piłkarzy oraz pracę Smudy. Ostatnie miejsce w prawdopodobnie najłatwiejszej grupie tego turnieju. Wyrwaliśmy naszym przeciwnikom 2 punkty. Pierwszy mecz, dzięki pięknej asyście Jakuba Błaszczykowskiego oraz precyzyjnym strzale Roberta Lewandowskiego głową, zremisowaliśmy z Grecją 1:1. Na treningu, przed kolejnym spotkaniem padły słynne słowa Smudy: Rosja to nie Brazylia. Okazało się, że jednak mają coś wspólnego, ponieważ naszej reprezentacji nie udało się zwyciężyć nad Rosjanami. Tak zwany mecz o wszystko z reprezentacją Rosji skończył się takim samym rezultatem, jak ten poprzedni, lecz tym razem na listę strzelców wpisał się Błaszczykowski. 16 czerwca 2012 roku odbył się ostatni mecz „Franza” na ławce selekcjonera kadry narodowej. Tego dnia polscy zawodnicy pod wodzą Smudy zagrali swój trzeci i ostatni mecz w grupie A, a zarazem w całym turnieju ME. Spotkanie zakończyło się jednobramkową przegraną naszych rodaków z czeskimi piłkarzami.
Człowiek, który zawsze był sobą
Takie słowa wypowiedział Cezary Kulesza, prezes PZPN, po śmierci byłego selekcjonera. Smuda słynął z ciekawych anegdot oraz wypowiedzi. Był niesłychanie barwną postacią, o której trudno zapomnieć. „Widzew to była Twoja drużyna, a ona o Legendach nie zapomina”. Transparent z takim napisem można było zauważyć podczas meczu Widzewa Łódź z Radomiakem Radom. W taki sposób widzewiacy upamiętnili swojego byłego trenera. Wyróżniał się przede wszystkim charyzmą oraz miłością do piłki nożnej. Miał nietypowe podejście do piłkarzy, zawsze zaznaczał swoje priorytety i nie gryzł się w język. Dziękujemy Ci za wszystkie emocje, zabawne wywiady, a także swoją autentyczność oraz pogodę ducha. Spoczywaj w pokoju „Franz”.
Hubert Karnat