
Afryka, 1896 rok. Nad rzeką Tsavo w Kenii trwa budowa linii kolejowej prowadzona przez firmę Roberta Beaumonta. Pracami kieruje młody inżynier – płk John Patterson. Wszystko idzie nieźle dokąd na plac budowy nie wpraszają się dwa lwy mające w dużym poważaniu zwyczaje lwów, zachowania lwów, a nade wszystko dietę i przechodząc na ludzinę, sieją popłoch w obozie, wreszcie wstrzymując budowę. Ze względu na wzbudzaną grozę, lwy otrzymują imiona: Duch i Mrok. Patterson i Beaumont proszą o pomoc doświadczonego myśliwego – Charlesa Remingtona. Po większych niż mniejszych perturbacjach lwy udaje się zabić, doświadczony mysliwy ginie, pan budowniczy przeżywa, robotnicy wracają, most powstaje a chciwa Brytyjska Kompania Wschodnioafrykańska dalej się bogaci.
Film trwa godzinę i czterdzieści minut, wyreżyserował go Stephen Hopkins według scenariusza Williama Goldmana. Muzykę skomponował Jerry Goldsmith.

W przeciwieństwie do dzisiejszych produkcji, film nie jest naszpikowany efektami specjalnymi i opowiada historię z początkiem, rozwinięciem i zakończeniem, i co istotniejsze, jest o czymś. W obsadzie znajdziemy drętwego Vala Kilmera, niezłego Michaela Douglasa, znakomitego Bernarda Hilla i znakomite drugie i trzecie plany w postaciach tambylców z uwzględnieniem Johna Kani i krótkim epizodem i męczeńską śmiercią Henry’ego Cele.







W tle znajdziemy najprawdziwsze kenijskie i południowoafrykańskie plenery.
Główni bohaterowie, czyli dwa lwy… no cóż… miały momenty, ale naszym, polskim lwom z Quo vadis mogłyby ewentualnie grzywę czesać. I one, poza drętwym Valem Kilmerem były chyba najsłabszym punktem tego filmu. Na potrzeby kina zostały ustrasznione i podrasowane, ale w sumie wiele to nie pomogło…

Film się kończy, zostajesz z krzykiem, rykiem dzikiego zwierza, trupem co słał się gęsto i krwawo i myślisz sobie… ale podrasowali historię… a potem dociera do ciebie, że ta historia wydarzyła się naprawdę, a Duch i Mrok stoją sobie wypchane w muzeum w Chicago. Ale to już całkiem inna historia…
O której dowiecie się z tekstu Ludojady z Tsavo – lwy czy demony?
A film możecie sobie przypomnieć, po latach nadal się dobrze ogląda.

