wtorek, 15 października, 2024

Mercedes S500 W223- jaka jest luksusowa limuzyna?

Pierwsza generacja modelu została zaprezentowana w 1972 roku. Oznacza to, że obecna generacja obchodzić będzie 50 lecie modelu. Musiała być zatem jeszcze bardziej „technologiczna”, jeszcze doskonalsza i być jeszcze wspanialszą wisienką na szczycie gamy. Czy tak się stało? Otóż nie do końca.

Na pewno nie mam wątpliwości, że wizualnie obecna generacja bije na głowę poprzednią, czyli W222 (produkowana od 2013 do 2020 roku). Auto wizualnie zyskało na lekkości. Nadal jest monumentalne i ogromne, ale nie tak ociężałe jak poprzednia generacja. Dzięki skrętnej tylnej osi jest też niesamowicie zwrotne. Tylna oś występuje w dwóch wariantach wychylenia (4,5 oraz 10 stopni). W tej drugiej opcji auto ma rekordowe 10,5m promienia skrętu. Myślę, że na ciasnym parkingu zawstydzi nie jeden kompakt.

Ale nie samą zwrotnością i wyglądem człowiek żyje…

Przed napisaniem artykułu pozwoliłem sobie zbadać opinie kilku osób na temat auta – były to zarówno osoby obcujące z takimi autami na co dzień, jak i takie, które nie mają z klasą luksusową zbyt wiele wspólnego. I o ile na tych drugich auto robi piorunujące wrażenie, o tyle wprawne oko nawykłe do wygód szybko znajduje wady. Pierwszą z nich jest „mało” miejsca na tylnej kanapie w wersji nieprzedłużanej. I nie chodzi tutaj o to, że z tyłu jest ciasno. Absolutnie nie. Wygodne fotele, podnóżki, możliwość jazdy w pozycji półleżącej – to nadal jest klasa S. Niemniej w stosunku do poprzednich generacji wydaje się, że auto „spuchło” jeżeli chodzi o otoczenie pasażerów, przez co sprawia wrażenie mniej przestronnego. A jest to wersja LONG!

A te wszystkie „bajery”?

No właśnie. Auto testowe było w niemal najbogatszej specyfikacji. Dostępna była lodówka, 4 fotele z masażami, wentylacją i oczywiście podgrzewaniem. Pełen pakiet asystentów, wraz z tempomatem aktywnym i wyświetlaczem przeziernym hed-up. O takich oczywistościach jak pełne oświetlenie ambient, czy jasne wnętrze nie mówię, bo to czytelnik dostrzeże na zdjęciach. I te wszystkie luksusy są niezwykle przyjemne. Moje odczucie w obcowaniu z klasą S jest niezmienne. Stojąc w korku, uruchamiamy masaż bądź słuchamy ulubionej muzyki na wysokiej jakości nagłośnieniu i kompletnie nie przejmujemy się otoczeniem – czy to za kierownicą czy na tylnej kanapie. Obecna generacja jest nie tylko autem „prezesa” czyli pasażera, ale również autem kierowcy. Jest przyjemna w prowadzeniu oraz perfekcyjnie wybiera nierówności (choć 22 calowe felgi nieco przerastają możliwości zawieszenia AirMatic). Ale żeby nie było znów tak kolorowo…

O silniku słów kilka…

Testowana wersja S500 to 3 litrowy, rzędowy silnik benzynowy turbo, który legitymuje się mocą 435 KM oraz 520 Nm. Te parametry przekazywane są na wszystkie 4 koła przez skrzynię automatyczną o 9 przełożeniach. Ta wersja waży 2045 kg i do setki rozpędza się według producenta w 4,9 s.

Rzeczywiście start z miejsca robi wrażenie, auto wręcz się katapultuje. Tyle, że raczej nikt takim autem nie ściga się z pod świateł… a w jeździe autostradowej nie jest już tak kolorowo. Nawet w trybie Sport+ po wciśnięciu gazu następuje wyraźna chwila, gdzie skrzynia zastanawia się nad właściwym przełożeniem. Potem redukuje i…. nic się nie dzieje. Przyspieszenie od 70km/h do 120km/h jest rozczarowujące. Nie zrozumcie mnie źle – większość aut nie ma takich osiągów i nie jest w stanie dorównać Sce. Ale nie tego spodziewał bym się po flagowej limuzynie za ponad 700 tysięcy złotych. Właściciel tego auta nie musi co prawda nikomu niczego udowadniać, ale moment w którym walczymy by bezpiecznie włączyć się na drodze ekspresowej frustruje. Pięćseta natomiast odpłaca się niskim spalaniem – średnio przez 1000 kilometrów cyklu mieszanego auto zużyło nieco ponad 11 litrów paliwa na setkę. Na szczęście w gamie mamy jeszcze wersje 580e, która z pewnością dzięki pomocy silnika elektrycznego jest żwawsza.

No i multimedia

To zdecydowanie najsłabszy punkt tego programu. Choć to już najnowsza generacja MBUX, to nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Mercedesowi brakuje dobrych specjalistów od User Experience. System choć przeładowany pod korek funkcjami, ma je poukładane w niezbyt logicznych grupach. Niektórych funkcji trzeba długo szukać. I choć system działa szybko i bez zbędnych przycięć, to zdarza mu się nie dogadać z telefonem komórkowym.

Na pochwałę natomiast zasługuje działanie asystentów wykrywających zmęczenie, nadzorujących martwe pole, pas ruchu czy wspomagających parkowanie. Wszystko działa wzorowo i tak jak powinno. Jedynie tempomat aktywny czasem sprawia wrażenie, jak by nie do końca miał zamiar zatrzymać się gdy robi to poprzedzające auto. Parę razy interweniowałem hamulcem, co nie zdarza mi się w innych modelach.

To jaka w końcu jest opinia?

Niezmiennie pozytywna. To auto pod wieloma względami fascynujące, prezentujące szczyt inżynierii Mercedesa. Jeżeli mieliście przez cały artykuł wrażenie, że obcowanie z tym autem było gorzkie a opinia jest negatywna – nie macie racji. To były przyjemne dni, które upłynęły mi na masażach i spokojnej jeździe po Trójmieście i okolicach. Po prostu starałem się wypunktować to co uznaję za niedogodności, by nie powiedzieć wady. Nie ma sensu bezrefleksyjnie rozpływać się nad tym autem. Wszyscy wiemy jakie powinno być i pewnie jest. Tyle, że tańszym autom z niższych segmentów jakoś łatwiej wybaczyć pewne rzeczy. Tutaj oczekujemy absolutnej perfekcji.
Jeżeli cię człowieku stać na takie auto, dużo jeździsz, nie musisz się z nikim ścigać, a chcesz podróżować w absolutnej ciszy i wygodzie oraz nie przerażają Cię wspomniane niedogodności – warto.

Zobacz również: