W ciągu niespełna godziny dwie gdańskie strażniczki miejskie dwukrotnie podjęły walkę o ludzkie życie. Najpierw w oczekiwaniu na przyjazd pogotowia reanimowały nieprzytomną kobietę. Niedługo potem w ostatniej chwili uratowały niedoszłego samobójcę.
Wtorek, 4 maja. Zbliżała się godzina 14:00. Funkcjonariuszki z Referatu III jechały ulicą Wajdeloty. Na wysokości parku Kuźniczki zauważyły leżącą osobę, a wokół niej zbiegowisko ludzi. Od razu udały się w ich kierunku. Od świadków dowiedziały się, że kobieta zasłabła i upadła na chodnik, a pogotowie jest już w drodze.
Po chwili stan kobiety gwałtownie się pogorszył i przestała oddychać. Strażniczki od razu rozpoczęły resuscytację. Reanimowały chorą do przyjazdu pogotowia ratunkowego. Po oddaniu kobiety pod opiekę załogi karetki funkcjonariuszki zabezpieczyły teren przed dostępem osób postronnych.
Zaraz po zakończonej interwencji mundurowe otrzymały informację o stojącym na torach i dziwnie zachowującym się mężczyźnie. Natychmiast też udały się we wskazane miejsce. Na końcu peronu, przy samych torach stał mężczyzna. Na widok strażniczek zrobił się bardzo nerwowy. Gdy zaczęły iść w jego kierunku, próbował szybko się oddalić.
Potem wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Na widok nadjeżdżającego pociągu mężczyzna zaczął biec w jego stronę. Krzyczał, by go zostawić, bo chce i musi tu zostać. Jedna z funkcjonariuszek dobiegła do niego i siłą ściągnęła go z torów. Strażniczki doprowadziły niedoszłego samobójcę do radiowozu i wezwały karetkę.
Podczas rozmowy mężczyzna przyznał, że decyzję o odebraniu sobie życia podjął po przegraniu dużej sumy pieniędzy. Niebawem na miejscu zjawiła się jego żona. Mąż napisał jej, że zamierza popełnić samobójstwo. Kobieta była bardzo roztrzęsiona i zupełnie bezsilna. Strażniczki uspokoiły ją i wyjaśniły całą sytuację.
Chwilę później przyjechało pogotowie ratunkowe. Po zbadaniu mężczyzny lekarz zdecydował, że musi on trafić do szpitala.