O dzikach w mieście coraz częściej informują mieszkańcy całego Trójmiasta. Problem narasta, zdania są podzielone, a pomysły na jego rozwiązanie różne – również ostateczne.
– Problem narasta od lat i chyba nigdy nie był bliski rozwiązania – mówią eksperci o stadach dzików w miastach i miejscowościach. Przedstawiciele służb weterynaryjnych zapowiadają redukcyjny odstrzał.
Mieszkańcy informują o stadach dzików, pojawiających się w okolicach bloków i domów nawet w centrum Gdańska. Dziki ryją trawniki, niszczą klomby, a w osiedlowych śmietnikach szukają pożywienia.
Kierownik Parku Krajobrazowego Mierzeja Wiślana Wojciech Woch mówi o zjawisku synantropizacji, czyli przenikaniu przez dziką zwierzynę na tereny zajęte przez ludzi.
-Dziki szukają jak najlepszych, w tym najłagodniejszych, warunków do bytowania. W miastach znajdują pożywienie i schronienie. Jest im łatwiej niż w ich naturalnym środowisku, którym są lasy – tłumaczy Woch.
Trzeba jednak pamiętać , że dziki to nadal dzikie zwierzęta i trudno mówić o ich „oswojeniu”. Jedynym sposobem ograniczania populacji dzików w miastach jest ich odstrzał. Są odpowiednie fundusze dla myśliwych na ten cel, a także przepisy.
W bieżącym roku w Gdyni odstrzelono 150 dzików, a w zeszłym roku – 250. Odstrzał dzików jest krytykowany przez obrońców praw zwierząt, ale także ludzi niezaangażowanych w działalność ekologiczną. Z jednej strony są emocje przeciwników odstrzału, z drugiej obserwujemy regularne, umyślne dokarmianie tych zwierząt. Ludzie nie potrafią zrozumieć, że wyrządzają w taki sposób krzywdę dzikom – podsumowuje Wojciech Woch.