piątek, 29 marca, 2024

Dlaczego wybuch walk w Donbasie wcale nie jest nagły

foto/tt

17 lutego 2022 roku ośrodki propagandowe kontrolowane przez Federacje Rosyjską rozpoczęły proces kreowania obrazu nagłego zaostrzenia sytuacji na Donbasie. Zarówno kluczowe media rosyjskie takie jak RIA Novosti jak i kanały Telegram kontrolowane przez rosyjskie służby, nagłaśniają doniesienia tzw. struktur DRL/ŁRL o ostrzelaniu pozycji „separatystów” przez Siły Zbrojne Ukrainy. Informacje o rzekomo trwającym masowym ostrzale pozycji obu stron konfliktu, do przestrzeni informacyjnej wprowadzają również tzw. korespondenci wojenni („wojenkor-y”), którzy de facto są blogerami i influencerami zaangażowanymi w działania dezinformacyjne.

Działania informacyjne z zakresu kreowania obrazu gwałtownej eskalacji zostały uwiarygodnione poprzez użycie artylerii w kilku wybranych przez Rosjan miejscowościach. W efekcie jednego z przeprowadzonych ataków, trafiono w przedszkole, w którym znajdowały się dzieci (ranne zostały najprawdopodobniej dwie przedszkolanki). Strona rosyjska początkowo poinformowała o tym, iż budynek został ostrzelany przez stronę ukraińską, a samo przedszkole znajduje się na obszarze tzw. ŁRL/DRL. W dalszej kolejności rosyjskie ośrodki propagandowe (szczególnie kanały Telegram) zaczęły publikować informacje o rzekomej odpowiedzialności ukraińskich służb za atak na przedszkole. Pojawiły się wpisy sugerujące, iż na ścianie przedszkola umieszczono ładunek wybuchowy, którego eksplozja doprowadziła do uszkodzenia budynku. Działanie to rzekomo miało być elementem prowokacji ukraińskich służb.

Rozbieżność w przekazie propagandowym wskazuje na to, iż ostrzelanie przedszkola mogło mieć charakter przypadkowy. Możemy przypuszczać, iż poranna fala przekazów o nasilających się walkach zakładała uwiarygodnienie ich poprzez sprowokowanie Ukraińców do oddania strzałów w kierunku pozycji tzw. separatystów. W wyniku błędu pocisk sił kontrolowanych przez Fed. Rosyjską trafił jednak w przedszkole, co wywołało niepożądane konsekwencje (zmuszając stronę prowadzącą działania do zmiany planu). Wydarzenie przykuło międzynarodową opinię publiczną do danego faktu niwecząc możliwość wykreowania Kijowa (w sposób relatywnie wiarygodny) na stronę odpowiedzialną za przeprowadzenie prowokacji.

Prawdopodobnym wydaje się, iż poranne informacje nt. eskalacji napięć na Donbasie były elementem operacji strony rosyjskiej służącej wykreowaniu zjawiska, na które strona rosyjska „musi” zareagować – np. oficjalnie wstrzymać „wycofanie” jednostek znad ukraińskich granic. W oparciu o te działania Kreml mógłby wówczas zakomunikować o tym, iż pomimo „dobrych chęci”, został zmuszony do pozostawienia jednostek w bezpośredniej bliskości Ukrainy (ukazanie SZ Fed. Rosyjskiej jako siły stabilizującej region – oddalającej widmo „ukraińskiej prowokacji”).

Zgodnie ze stanem sprzed godziny 12:00 dnia 17.02.2022, strona rosyjska nadal tworzy przekazy o rzekomo trwającej masowej wymianie ognia. Obecnie niedostępne są nagrania, ani informacje z wiarygodnych źródeł, które potwierdziłyby dane przekazy. Prowadzona dziś operacja, nie świadczy o gotowości strony rosyjskiej do przeprowadzenia ofensywy. Jest to raczej kolejny element prowadzonych od wielu tygodni działań stanowiących próbę zmuszenia Kijowa do realizacji rosyjskiego wariantu tzw. mińskich umów, które kreowane są na „jedyną szansę” na zaprowadzenie pokoju w regionie.

Wysoce prawdopodobnym jest, iż sytuacja u granic Ukrainy jeszcze przez wiele miesięcy nie będzie stabilna. Podobne prowokacje realizowane przez stronę rosyjską z różną intensywnością przejawiają się od 2014 roku – nie jest to nowe zjawisko. Do informacji o podobnym charakterze, które będą pojawiać się w przyszłości, warto podejść ze zdroworozsądkowym dystansem wstrzymując się od stymulowania paniki (wywołanie paniki m.in. w Polsce to jeden z celów pobocznych Kremla – ugruntowanie silnych obaw społeczeństwa, co do wybuchu „III wojny światowej” mają na celu zablokowanie wsparcia udzielanego przez Warszawę i NATO Ukrainie).

Zobacz również: