piątek, 29 marca, 2024

Krajobraz po bitwie. Czechy po wyborach.

foto/mat.prasowy

Wybory do Izby Poselskiej w Republice Czeskiej znacząco przetasowały krajową scenę polityczną – nieoczekiwanie partia premiera Andreja Babiša, Akcja Niezadowolonych Obywateli (ANO), zajęła 2. miejsce w liczbie otrzymanych głosów (i mniej niż w 2017 r.), a jej dotychczasowi koalicjanci nie dostali się do parlamentu. Mimo osiągnięcia dobrych wyników utworzenie stabilnego rządu przez główne partie opozycyjne nie jest przesądzone. Decydujące dla powstania nowego gabinetu i otrzymania przezeń wotum zaufania może się okazać decyzja prezydenta Miloša Zemana, który nie ukrywa, że na stanowisku premiera najchętniej widziałby obecnego szefa rządu. Podobnie jak 4 lata temu, prawdopodobne jest, że proces formowania koalicji rządowej potrwa długie miesiące.

Wbrew ostatnim przedwyborczym sondażom, dającym największe szanse na wygraną rządzącemu ugrupowaniu, zwycięstwo odniosła centroprawicowa koalicja Spolu (Razem), która uzyskała27,8 % poparcia (71 mandatów) i minimalnie wyprzedziła ugrupowanie Andreja Babiša, 27,1%. Choć należy podkreślić, że ze względu na rozłożenie poparcia rozłożenie poparcia otrzyma ona najwięcej, 72 mandaty. Wyraźnie słabszy wynik od oczekiwanego otrzymała liberalna koalicja Piratów oraz Burmistrzów i Niezależnych, Pirstan (15,6% i 37 mandatów, z czego tylko 4 mandaty zdobyli kandydaci Piratów). Ostatnią siłą polityczną, która znajdzie się w nowej kadencji izby niższej parlamentu jest eurosceptyczna i antyimigrancka SPD – Wolność i Demokracja Bezpośrednia (9,6% i 20 mandatów). Warto wskazać, że aż niemal 20% głosów oddano na ugrupowania, którym nie udało się przekroczyć 5-procentowego progu wyborczego. W tym gronie znaleźli się zarówno socjaldemokraci (ČSSD) – dotychczasowy koalicjant partii Babiša (4,7%), jak i pozostająca poza rządem, ale w istocie go wspierająca Komunistyczna Partia Czech i Moraw (3,6%). Pod progiem (4,7%) znalazła się również nowo powstała partia Przysięga założona przez byłego policjanta i typowana na nowego sojusznika ANO.

Na sukces bloków partii opozycyjnych i porażkę ugrupowań koalicji rządzącej oraz komunistów niewątpliwy wpływ miały wyższa niż w poprzednich wyborach frekwencja, która wyniosła 65,4%, w tym mobilizacja Czechów mieszkających za granicą.

Na prestiżową porażkę ANO z blokiem opozycji wpłynął ostatni skandal związany z ujawnieniem Pandora Papers. W ramach międzynarodowego śledztwa opublikowano dokumenty wskazujące na to, że Babiš w 2009 r. ulokował 22 miliony dolarów na konta firm w raju podatkowym. Pieniądze te miały posłużyć do zakupu kilku nieruchomości Riwierze w pobliżu Cannes. Sam premier bronił się, że transakcja nie miała w sobie nic nielegalnego i doszło do niej zanim zdecydował się zaangażować w politykę.

Najbardziej obciążające stało się jednak nieudolne podejście rządu w zwalczaniu pandemii koronawirusa. Choć podczas I fali Covid-19 nasz sąsiad stawiany był jako wzór do naśladowania, to zbyt szybkie zniesienie restrykcji spowodowało, że jesienią zeszłego roku Czechy znalazły w gronie państw Unii o największym wzroście zachorowań. Jeszcze gorzej sytuacja wyglądała wiosną, kiedy kraj, poza liczbą zakażeń, znajdował się wśród niechlubnych rekordzistów pod względem liczby zgonów. Wszystko to stało się dla szefa ANO ogromnym obciążeniem.

Na razie jedynym potencjalnym kandydatem jest uznawana za nacjonalistyczną Wolność i Demokracja Bezpośrednia przedsiębiorcy czesko-japońskiego pochodzenia Tomio Okamury. Wejście do rządu partii jawnie antyeuropejskiej jest jednak dla ANO ryzykowne, nie tylko z powodu wykluczenia współpracy z SPD przez pozostałe ugrupowania, ale także już teraz narastającego niezadowolenia Brukseli z działań czeskiego rządu. Bardziej prawdopodobne wydaje się nieformalne wsparcie ze strony partii Okamury dla mniejszościowego rządu Babiša, ale taki układ wymagałby pozyskania głosów innych posłów.

Obecny szef rządu może się wszakże pochwalić asem w rękawie – poparciem czeskiej głowy państwa. Prezydent Miloš Zeman w trakcie kampanii złożył deklarację, że na kandydata na premiera wyznaczy lidera najsilniejszej partii. Oznacza to, że bez względu na to jakiej frakcji udało się uzyskać najwięcej głosów misję sformowania rządu mógłby uzyskać właśnie szef ANO. Co istotne, konstytucja nie przewiduje w jakim terminie prezydent ma przyjąć dymisję rządu, któremu nie udało się uzyskać wotum zaufania, a przez 9 miesięcy po wyborach w 2017 r. właśnie w takim układzie funkcjonował mniejszościowy rząd Babiša. Nie jest więc wykluczone, że scenariusz ten może się powtórzyć w obecnej konfiguracji politycznej.

Sprawa budzi zainteresowanie także z powodu nagłej hospitalizacji Zemana. W przypadku niemożności wykonywania obowiązków przez prezydenta, jego obowiązki przejmuje przewodniczący parlamentu, którym obecnie jest przedstawiciel ANO. Wówczas to od niego będzie zależał wybór kandydata na premiera.

Żmudne powyborcze negocjacje

Paradoksalnie, choć Spolu i Pirstan otrzymały razem ponad 40% głosów i większość (108 z 200) mandatów w Izbie Poselskiej, to utworzenie przez nie wspólnego rządu nie jest wcale pewne. Ugrupowania te łączy niechęć wobec premiera Babiša, jednakże na poziomie wielu postulatów programowych różnice są ewidentne. Punktem spornym może się okazać kwestia dotycząca miejsca Czech w UE i regionie. Piraci i ich sojusznicy postulują zwiększenie aktywności na forum unijnym i ograniczenie działalności w Grupie Wyszehradzkiej. Tymczasem z deklaracji polityków prawicowej koalicji wynika, że uczestnictwo Czech w V4 oraz Inicjatywie Trójmorza ma dla nich strategiczne znaczenie.

Na przeszkodzie do znalezienia porozumienia stoi także transformacja energetyczna. Dla polityków prawicowej koalicji zagadnienie to, choć istotne, nie ma takiej wagi jak w optyce Partii Piratów, która traktuje je jako priorytetowe. Nie do przyjęcia dla przedstawicieli Spolu są też wysuwane przez Pirstan w stronę lewicowego elektoratu postulaty światopoglądowe, takie jak legalizacja marihuany czy wspieranie praw osób LGBT.

Innym czynnikiem utrudniającym rozmowy jest duże zróżnicowanie w obrębie obu koalicji (razem składa się na nie aż 5 partii), zwłaszcza że niektórzy przedstawiciele prawicowej koalicji nie wykluczali w kampanii koalicji z ANO, m.in. pod warunkiem rezygnacji Babiša z fotela premiera. Jednakże wkrótce po podaniu wyników liderzy obu bloków wyborczych zawarli memorandum dotyczące utworzenia rządu oraz wskazali jako kandydata na premiera lidera Spolu i przewodniczącego Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS), Petra Fialę. Równocześnie, w nawiązaniu do deklaracji Zemana na temat wyznaczenia kandydata na szefa rządu, wskazali na obowiązek poszanowania przez prezydenta wyników wyborów.

Lewica w odwrocie

W Izbie Poselskiej nowej kadencji po raz pierwszy w historii Czech zabraknie przedstawicieli komunistów oraz socjaldemokratów, wobec czego ich liderzy wkrótce po podaniu wyników ogłosili swoje rezygnacje. Słabe wyniki partii lewicowych wynikają z jednej strony z niepopularności wśród niektórych wyborców decyzji o wspieraniu przez nie rządu Babiša, z drugiej z ich naturalnego elektoratu, który nieustannie się kurczy. Ta ostatnia przyczyna jest uwarunkowana przejmowaniem przez ANO wyborców tych ugrupowań, spowodowanego zwłaszcza realizacją ich postulatów i zwiększeniem świadczeń socjalnych, a także odchodzeniu starszego pokolenia z nostalgią wspominającego czasy socjalistycznej Czechosłowacji.

Wszystko to świadczy o kryzysie tradycyjnych partii lewicowych w Czechach, które są powoli zastępowane przez środowiska bardziej centrowe, odżegnujące się od prostych podziałów na lewicę i prawicę. ANO skutecznie zagospodarowuje wyborców o wrażliwości lewicowej w sferze gospodarczej, natomiast progresywne postulaty światopoglądowe wysuwają Piraci. Jest zjawisko zaskakujące o tyle, że czescy socjaldemokraci byli przez wiele lat jedną (obok ODS) z dwóch dominujących partii na czeskiej scenie politycznej. W przeszłości zdarzało im się uzyskiwać w wyborach wyniki powyżej 30%, dzięki czemu w latach 1998-2006 oraz 2013-2017 byli podstawą koalicji rządzących Czechami.

Klęska obu ugrupowań jest także dużym wyzwaniem dla Babiša. Bez wsparcia dotychczasowych sojuszników próby utworzenia przez niego popieranego przez parlament rządu mogą okazać się niewypałem.

Perspektywy dla Warszawy

Z polskiego punktu widzenia tegoroczne wybory parlamentarne w Czechach są szczególnie ważne z racji sporu o kopalnię węgla brunatnego w Turowie. Nie jest tajemnicą, że choć sprawa nie odegrała pierwszoplanowej roli w wyborach, to została wykorzystana przez szefa rządu Czech do budowy wizerunku polityka bezkompromisowo walczącego o czeskie interesy. Fakt trwania kampanii wpłynął paraliżująco na rozmowy polsko-czeskie i utrudnił wypracowanie porozumienia satysfakcjonującego obie strony. Kwestia Turowa stała się obciążeniem do tego stopnia, że jak przyznają przedstawiciele polskiego MSZ, relacje między Polską a Czechami są w historycznie wyjątkowo trudnym momencie.

Koniec wyborczej rywalizacji powinien pomóc w znalezieniu rozwiązania sporu, choć jednocześnie będzie to zależało od składu nowego rządu. Wejście do koalicji Partii Piratów, która już wcześniej podnosiła temat Turowa i punktowała Babiša za brak skuteczności w tym względzie, może doprowadzić do usztywnienia stanowiska przez stronę czeską.

Ważnym postulatem tego ugrupowania w zakresie polityki zagranicznej jest zacieśnienie współpracy państw Grupy Wyszehradzkiej oraz zwiększenie wydatków na obronność do 2% PKB do 2025 r. (co przy silnych nastrojach antyzachodnich nie jest w Czechach postulatem oczywistym).

U naszego południowego sąsiada nadchodzi więc zmiana. Jednak w obliczu niepewności finału koalicyjnych targów jej kierunek nadal jest trudny do przewidzenia.

Zobacz również: