środa, 24 kwietnia, 2024

Projekt nowej białoruskiej konstytucji gotowy

foto.mat.prasowy

Na Białorusi opublikowano projekt zmian w konstytucji, jakie miałyby zostać przyjęte w referendum zaplanowanym na luty przyszłego roku. Pomysł reformy konstytucyjnej Aleksander Łukaszenka rzucił, gdy w ubiegłym roku wybuchły wielkie uliczne protesty przeciw jego władzy po uznanych za sfałszowane wyborach prezydenckich.

Choć zapowiedź zmian w ustawie zasadniczej protestów nie wyciszyła (zrobiło to dopiero ich brutalne pacyfikowanie w połączeniu z wysokimi wyrokami więzienia dla działaczy opozycji oraz wyrzucaniem ich z kraju), to jednak białoruski dyktator ze swojego pomysłu nie zrezygnował, tym bardziej, że wyraźnie naciskała też na to Rosja.

Według zaprezentowanego projektu jednym z kluczowych organów władzy na Białoruski ma się stać Ogólnobiałoruski Zjazd Ludowy (WNS). To organizowane co pięć lat wielkie zgromadzenie ponad 2,5 tys. delegatów reprezentujących zakłady pracy, podległe państwu organizacje czy instytucje.

Organizowany na wzór czasów sowieckich zjazd to teoretycznie szeroka reprezentacja „zwykłych Białorusinów”, ale w rzeczywistości zjeżdżają się starannie wyselekcjonowani zwolennicy Łukaszenki. I nie są wybierani w żaden transparentny sposób, ale nominowani przez władze państwa.

WNS – zwołany po raz pierwszy w 1996 r., a więc w dwa lat po objęciu przez Łukaszenkę prezydentury – służył np. do poprzednich zmian w konstytucji, które znosiły limit kadencji prezydenckich czy poszerzały uprawnienia prezydenta do dyktatorskich.

Potem, co pięć lat zjazd symbolicznie zatwierdzał kierunek polityki obrany przez Łukaszenkę, a obrazki tłumu delegatów oklaskujących przywódcę służyły do propagandy. Ostatni raz WNS zwołało w lutym 2021 roku.

Na pośpiesznie organizowanym zjeździe (niezależne białoruskie media donosiły o gorączkowych poszukiwaniach szczerze popierających Łukaszenkę delegatów) próbowano wywołać wrażenie, że dyktator ma duże poparcie tzw. zwykłych ludzi. Niespecjalnie się to udało.

Teraz jednak – w myśl proponowanych zmian w konstytucji – WNS ma otrzymać formalnie uprawnienie do zatwierdzania kierunku polityki wewnętrznej i zagranicznej oraz doktryny wojskowej państwa.

Ponadto zjazd miałby decydować o każdym wysłaniu białoruskich wojsk za granicę, uznawać lub nie uznawać ważność wyborów, wprowadzać stan wyjątkowy czy wybierać sędziów Sądu Konstytucyjnego, a także byłby władny odsuwać od władzy prezydenta, jeśli ten łamałby konstytucję dopuścił się zdrady stanu lub innego poważnego przestępstwa.

Ale ewentualna białoruska procedura impeachmentu byłaby bardzo skomplikowana, bo swoją rolę odgrywałyby w niej także parlamenty i Sąd Konstytucyjny. Liczba delegatów do WNS zostałaby zmniejszona do 1,2 tys., a ich kadencja ustalona na pięć lat. Ale dalej nie wyłaniano by ich w transparentny sposób.

Wśród proponowanych zmian są jednak i takie, które bezpośrednio dotyczą urzędu prezydenckiego. Maksymalna liczba kadencji prezydenckich zostałaby skrócona do dwóch. Liczyłyby one – tak jak dziś – pięć lat.

Oznaczałoby to, gdyby reforma konstytucyjna została przyjęta, że Aleksander Łukaszenka rządziłby na Białorusi, zakładając, że zostanie uznany za zwycięzcę wszystkich wyborów, w jakich wystartuje, najdłużej do 2035 r. Miałby już jednak wówczas 81 lat.

Spekuluje się jednak, że po ewentualnym odejściu z urzędu prezydenckiego Łukaszenka zająłby stanowisko przewodniczącego WNS, posiadającego wpływ na wiele dziedzin państwa, w tym na wybór swoich następców. To tzw. model kazachski, ponieważ tak wygląda emerytura wieloletniego przywódcy tego kraju Nursułtana Nazarbajewa.

Jednocześnie konstytucja gwarantowałaby byłym prezydentom faktyczną nietykalność, bo nie można by ich już pociągnąć po złożeniu urzędu do żadnej odpowiedzialności za to co zrobili sprawując go.

Przepis ten dotyczyłby jedynie Łukaszenki, bo osoby poprzednio pełniące funkcję głowy niepodległego białoruskiego państwa nie były prezydentami, ale Przewodniczącymi Rady Najwyższej.

Oprócz tego nowa konstytucja utrudniałaby objęcie urzędu prezydenckiego działaczom opozycji, bo nakładałaby obowiązek nieprzerwanego stałego zamieszkiwania na Białorusi przez 20 lat przed objęciem urzędu. A wielu opozycjonistów miało lub ma właśnie epizod wymuszonej politycznie emigracji.

Projekt zmian w konstytucji reguluje także kwestie postępowania w razie wakatu na urzędzie prezydenta. Obowiązki głowy państwa przejmowałby wówczas przewodniczący Rady Republiki, czyli wyższej izby białoruskiego parlamentu.

Gdyby urzędujący prezydent poniósł śmierć w wyniku zamachu terrorystycznego, działań wojennych lub innego zdarzenia z użyciem siły, organem najwyższej władzy wykonawczej stałaby się Rada Bezpieczeństwa, na której czele stoi przewodniczący Rady Republiki. Pierwszą decyzją będzie musiało być ogłoszenie stanu wyjątkowego.

Pośród proponowanych zmian w konstytucji znalazło się też wykreślenie obecnie figurujących w niej zapisów mówiących o tym, że Białoruś jest krajem wolnym od broni jądrowej, a także o neutralności kraju. Dopisany zaś zostałby ustęp mówiący o tym, że „Białoruś wyklucza agresję wojskową wobec innych państw ze swojego terytorium”.

Do konstytucji wpisano by także obowiązek obrony przez państwo „prawdy historycznej i pamięci o bohaterskim czynie narodu białoruskiego w latach Wielkiej Wojny Ojczyźnianej”, czyli w okresie 1941-1945.

Poza tym konstytucja miałaby stwierdzać, że „małżeństwo to związek między mężczyzną a kobietą”. Nie zostałaby także usunięta z ustawy zasadniczej dopuszczalność kary śmierci.

Opublikowany na rządowej stronie Pravo.by projekt konstytucji był opracowywany od marca. Teraz ma się on stać przedmiotem ogólnonarodowych konsultacji społecznych. Obywatele mogą do niego zgłaszać swoje uwagi drogą mailową lub za pomocą tradycyjnej poczty.

Zobacz również: