Wczoraj przy wejściu do kamienicy przy Grunwaldzkiej 117 we Wrzeszczu, zawiązaliśmy biało – czerwoną kokardę. Ma ona przypominać o 80. rocznicy śmierci mieszkającego w niej przed wojną polskiego asa wywiadu, majora Jana Henryka Żychonia. Żychoń zginął podczas walk pod Monte Cassino.
Bartosz Gondek Artur Jendrzejewski
O majorze Żychoniu – asie polskiego wywiadu, pisano już dużo, przedstawiając jego karierę, która od najmłodszych lat związana była z wojskiem, ale także omawiając organizację międzywojennego polskiego wywiadu działającego na kierunku niemieckim. Właśnie na tym odcinku mjr Jan Henryk Żychoń dał się poznać jako, z jednej strony wybitny organizator i dowódca oraz wymagający przełożony, a z drugiej rubaszny towarzysz licznych biesiad i zakrapianych alkoholem spotkań. Od 1928 r. Żychoń kierował polskim wywiadem na odcinku pomorskim z Centralą najpierw w Wolnym Mieście Gdańsku, a potem w Bydgoszczy, zadając często dotkliwe ciosy stronie niemieckiej. W swojej pracy nie przebierał w środkach, które często wykraczały poza normy prawne.
Po wybuchu II wojny światowej, Żychoń najpierw przedostał się do Francji, a po jej kapitulacji do Wielkiej Brytanii, gdzie objął stanowisko Szefa Wydziału Wywiadowczego Oddziału Informacyjno-Wywiadowczego Sztabu Naczelnego Wodza. Służąc na tym stanowisku przyczynił się do rozbudowy polskiego wywiadu, który zdobywał informacje niemal z całego świata. Żychoń posiadał przez to ogromną wiedzę o tajnych służbach, aktualnych stosunkach polityczno-wojskowych i różnych operacjach.
W trakcie pobytu u sojuszników nasilił się jego konflikt z kpt. Jerzym Niezbrzyckim oraz mjr. Tadeuszem Nowińskim, którzy publicznie oskarżali Żychonia o kontakty z wywiadem niemieckim. Mimo wygranego procesu, który złożył Żychoń, nie otrzymał należytego poparcia. To stało się przyczyną złożenia przez niego wniosku o przeniesienie na linię frontu. Decyzję tę podjął osobiście, zapewne także pod wpływem kręgów londyńskich, które dowiedziały się o procesie, Naczelny Wódz gen. Kazimierz Sosnkowski. Ostatecznie, 12 kwietnia 1944 r. Żychoń objął stanowisko drugiego zastępcy dowódcy 13. Wileńskiego Batalionu Strzelców, który wówczas stacjonował w włoskiej miejscowości Valle Agricola. Tragizm tej sytuacji miał swój finał już miesiąc później, w walkach o Monte Cassino, a dokładnie podczas zdobywania wzgórza San Angelo. „Po śmierci ppłk. Kamińskiego dowództwo objął jego II zastępca mjr. Jan Żychoń. O godz. 15.45 gdy wydawał rozkaz do natarcia na szczyt San Angelo poległ i on”.
Ostatnie chwile majora Żychonia zapamiętał pchor. Stanisław Żurakowski: „Pada jeden, drugi pocisk, mjr Stańczyk przyklęka, bo nigdy nie padał, ja klękam, choć wolałbym upaść, ale fason mi nie pozwala, a mjr Żychoń opiera mi się na ramieniu, żeby uklęknąć i jęknął. Poderwałem się i przez moje ręce zwalił się na ziemię. Ułożyłem go na wznak, podniosłem mu głowę, a on mówi: «za Polskę i dla Polski» i to był zdaje się koniec” . Major Jan Henryk Żychoń zmarł, w wyniku odniesionych ran, następnego dnia – 18 maja 1944 r. w szpitalu polowym. Pochowany został 25 maja na cmentarzu pod Monte Cassino.
Na początku lat 90. XX wieku w TVP wyemitowano cieszący się sporą popularnością serial, „Pogranicze w Ogniu”, którego główny bohater stworzony został w oparciu o biografię Żychonia.
W piątek wieczorem historycy: Artur Jendrzejewski i Bartosz Gondek, zawiązali przy wejściu kamienicy, którą zidentyfikowali w 2015 roku jako tą, w której zamieszkiwał na przełomie lat 20. i 30. XX wieku polski as wywiadu, biało – czerwoną wstążkę, upamiętniającą okrągłą rocznicę jego śmierci.
Warto w tym miejscu wspomnieć, że budynek przy Grunwaldzkiej 117 trafił w 2022 roku do rejestru zabytków województwa pomorskiego. Nie ma na nim najmniejszej wzmianki o niezwykłym lokatorze. Cały czas czeka też na remont.