sobota, 27 kwietnia, 2024

Atak na Polskę i państwa bałtyckie już nie tylko w niszowych rosyjskich mediach.

foto.mat.prasowy

Strona rosyjska poprzez swoje ośrodki medialne kontynuuje proces oskarżania NATO o odpowiedzialność za wywołanie kryzysu w regionie. Bieżące przekazy koncentrują się na kwestii wsparcia jakie Zachód udziela Ukrainie – m.in. przekazanie broni i zaopatrzenia Siłom Zbrojnym Ukrainy przez Wlk. Brytanię. Akcentowana jest również kwestia rzekomego przygotowywania się USA do przeprowadzenia ataku na Rosję ze „wszystkich możliwych kierunków” (szczególnie z kierunku arktycznego).

W obrazie rzeczywistości kreowanym przez Kreml, to państwa NATO mają zachęcać Ukrainę do wojny (militaryzować Ukrainę) oraz wspierać Kijów w przygotowaniach do ataku na Donbas. Równolegle ośrodki rosyjskie starają się podkreślać, iż wyjściem z sytuacji są gwarancje dotyczące odrzucenia przez NATO lub (chociażby) przez USA możliwości przyjęcia Ukrainy do Sojuszu Północnoatlantyckiego.

Równolegle strona rosyjska buduje naciski na Kijów ściągając nad granicę jednostki wojskowe oraz budując przekazy m.in. dotyczące potrzeby uznania przez rosyjską Dumę Państwową tzw. Donieckiej oraz Ługańskiej Republiki Ludowej. Formą nacisków jest również ruch rosyjskich okrętów desantowych, które prawdopodobnie wraz ze sprzętem wojskowym zmierzają w stronę Krymu. Ich obecność na półwyspie będzie stanowić formę sygnału, iż Rosja gotowa jest do przeprowadzenia desantu na obszar obwodu odeskiego lub chersońskiego. Obecność na Krymie dodatkowych okrętów desantowych może być kreowana również na sygnał wskazujący na plan desantu morskiego przeprowadzonego na wybrzeże Morza Azowskiego (Mariupol, Berdiańsk) – wsparcie ataku ze strony obszarów okupowanych. Tego rodzaju działanie strony rosyjskiej jest kolejnym elementem służącym m.in. stymulowaniu paniki wśród ukraińskiego społeczeństwa, co de facto służy destabilizacji sytuacji wewnętrznej w kraju.

Warto odnotować przy tym aktywność ośrodków wpływających na opinię Polaków, które kolportują treści rosyjskie lub bezpośrednio powiązane są z Federacją Rosyjską.

W okresie 17.01-21.01.2022 doszło do nasilenia się procesu emitowania antyukraińskich przekazów w polskiej infosferze przez wspomniane źródła. Wzbudzanie negatywnych odczuć do Ukrainy oraz Ukraińców ma związek z rozwojem działań służących oskarżeniu Ukrainy (w odpowiednim dla Kremla momencie) o sprowokowanie kolejnych walk na Donbasie lub innej operacji sił Rosji. Wykorzystując obawy Polaków, co do ryzyka nastania nowej wojny w regionie, negatywne uczucia ukierunkowywane są w stronę Ukrainy.

Wysoce prawdopodobnym jest, iż strona rosyjska w najbliższym czasie nadal będzie kontynuować działania na kierunku aktywnego stymulowania w Polsce antyukraińskich nastrojów. Możliwe są także kolejne prowokacje mające na celu wywołania napięć na linii Kijów-Warszawa. Warto ponadto dostrzegać, iż działania prowadzone w Polsce są jednym z elementów aktywności na całym Zachodnim kierunku. Zarówno obecnie, jak i w przypadku rozpoczęcia przez Rosję potencjalnej nowej operacji przeciwko Ukrainie, stymulowanie antyukraińskich nastrojów oraz oskarżanie Ukrainy o sprowokowanie wojny będzie realizowane poprzez rosyjskie ośrodki dezinformacyjne na całym obszarze UE i NATO.

Tymczasem eksperci i politycy w rosyjskiej telewizji coraz częściej, obok Ukrainy, wskazują Polskę i kraje bałtyckie jako potencjalne cele ataku. Putin chce nowego podziału Europy. Dawne propagandowe szaleństwo z tygodnia na tydzień stało się częścią politycznego mainstreamu.

W rosyjskiej stacji Rossija 1, w popularnym programie wieczornym „60 minut”, pojawił się Igor Korotczenko, główny ekspert ds. wojskowości, redaktor naczelny pisma „Nacjonalnaja Oborona”. Przed nim na ekranie, widnieje mapa Europy Środkowej: Polska, Litwa, Łotwa, Estonia, Obwód Kaliningradzki, Białoruś, Ukraina. I tenże ekspert tłumaczy milionom Rosjan przed telewizorem, że tu mamy taki przesmyk suwalski, i na ten przesmyk nasze wojska wchodzą z Kaliningradu i Białorusi. Zaznacza na mapie strzałkami, jak będzie szła ofensywa i mówi, że kaliningradzkie zgrupowanie armii rosyjskiej i białoruskie siły zbrojne zamykają korytarz suwalski i łączą się w nim, izolując NATO i Polskę od państw bałtyckich.

Potem pokazuje, jak w tym samym czasie front zachodni wchodzi do Estonii z okolic Petersburga.

Tego nie wypowiadają bezimienni interauci, ekstremiści. To mówią gwiazdy telewizji rosyjskiej. Popularni, oglądani, nadający w prime time na głównych kanałach. „60 minut” Jewgenija Popowa i Olgi Skabjejewej, „Wieczór z Władymirem Sołowiowem” oraz „Podsumowanie tygodnia” Dmitrija Kiselowa to flagowe programy rosyjskie idące na całą federację: godzinne czy dwugodzinne seanse nienawiści: zmasowany atak na Amerykę, NATO, Europę, Ukrainę.

Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że to, co mówi się w telewizji rosyjskiej, to jakaś propagandowa skrajność, aberracja. Dziś już wiemy, że to nie żadne odchylenie, tylko oficjalna agenda Kremla. To już nie jeden oszalały Dmitrij Kiselow, który mówi widzom, że Rosjanie są w stanie zamienić Amerykę w radioaktywny popiół. Dawne propagandowe szaleństwo z tygodnia na tydzień stało się częścią politycznego mainstreamu.

Jeśli podoba Ci się nasza twórczość, wesprzyj niezależne media i postaw nam kawę TU

Zobacz również: