
Turcja jednak nie wydali z kraju ambasadorów dziesięciu państw za wezwanie do uwolnienia więzionego od 2017 r. działacza Osmana Kavali. Prezydent Recep Tayyip Erdoğan „z zadowoleniem” przyjął złożone przez placówki dyplomatyczne oświadczenia, w których powołano się na Konwencję wiedeńską o stosunkach dyplomatycznych.
W ubiegłym tygodniu turecki prezydent Recep Tayyip Erdoğan polecił uznać za personae non gratae ambasadorów USA, Niemiec, Francji, Holandii, Kanady, Danii, Szwecji, Finlandii, Norwegii i Nowej Zelandii w odpowiedzi na wezwanie przez nich do uwolnienia Osmana Kavali, biznesmena i działacza społecznego, określanego przez Erdoğana „czerwonym (George’em – red.) Sorosem Turcji”. Od czterech lat przebywa on w więzieniu, oczekując na proces. Jest oskarżony o finansowanie protestów i udział w nieudanym puczu w 2016 r.
Wczoraj amerykańska ambasada w Ankarze wydała jednak nieoczekiwane oświadczenie, w którym zobowiązała się do przestrzegania Artykułu 41 Konwencji wiedeńskiej o stosunkach dyplomatycznych z 1961 r., mówiącego m.in. o nieingerencji dyplomatów w sprawy wewnętrzne państwa przyjmującego i poszanowaniu jego prawa. Wkrótce do oświadczenia dołączyły się też placówki innych państw.
Erdoğan: Ufamy, że dyplomaci będą ostrożniejsi
Jak poinformowała państwowa agencja Anadolu, prezydent Turcji przyjął stanowisko dyplomatów „z zadowoleniem”, odnotowując ich deklarację jako „krok w tył” względem wcześniejszych słów. „Ufamy, że ambasadorowie, którzy zobowiązali się wypełniać Artykuł 41 Konwencji wiedeńskiej, będą teraz ostrożniejsi w swoich wypowiedziach”, oznajmił w telewizyjnym oświadczeniu po wczorajszym posiedzeniu rządu.
Jednocześnie stwierdził z przekąsem, że „ci, którzy w przeszłości kształtowali nasz kraj według własnego uznania spanikowali, gdy Turcja wreszcie odpowiedziała”. Wcześniejsze apele ambasadorów w sprawie określił jako „skandaliczne”, zarzucając zagranicznym dyplomatom bezpośredni atak na tureckie sądownictwo i suwerenność.
Wydalenie ambasadorów, gdyby doszło do skutku, oznaczałoby największy kryzys dyplomatyczny w stosunkach z Zachodem w historii kilkunastoletnich rządów Erdoğana. On sam zapewnia, że nie ma złych zamiarów.
„Naszą intencją nigdy nie jest wywołanie kryzysu, ale ochrona godności naszego państwa”, zapewnił, cytowany przez agencję Associated Press.