sobota, 27 kwietnia, 2024

Kryzys zażegnany. Dyplomaci zostają w Turcji

foto/mat.prasowy

Turcja jednak nie wydali z kraju ambasadorów dziesięciu państw za wezwanie do uwolnienia więzionego od 2017 r. działacza Osmana Kavali. Prezydent Recep Tayyip Erdoğan „z zadowoleniem” przyjął złożone przez placówki dyplomatyczne oświadczenia, w których powołano się na Konwencję wiedeńską o stosunkach dyplomatycznych.

W ubiegłym tygodniu turecki prezydent Recep Tayyip Erdoğan polecił uznać za personae non gratae ambasadorów USA, Niemiec, Francji, Holandii, Kanady, Danii, Szwecji, Finlandii, Norwegii i Nowej Zelandii w odpowiedzi na wezwanie przez nich do uwolnienia Osmana Kavali, biznesmena i działacza społecznego, określanego przez Erdoğana „czerwonym (George’em – red.) Sorosem Turcji”. Od czterech lat przebywa on w więzieniu, oczekując na proces. Jest oskarżony o finansowanie protestów i udział w nieudanym puczu w 2016 r.

Wczoraj amerykańska ambasada w Ankarze wydała jednak nieoczekiwane oświadczenie, w którym zobowiązała się do przestrzegania Artykułu 41 Konwencji wiedeńskiej o stosunkach dyplomatycznych z 1961 r., mówiącego m.in. o nieingerencji dyplomatów w sprawy wewnętrzne państwa przyjmującego i poszanowaniu jego prawa. Wkrótce do oświadczenia dołączyły się też placówki innych państw.

Erdoğan: Ufamy, że dyplomaci będą ostrożniejsi

Jak poinformowała państwowa agencja Anadolu, prezydent Turcji przyjął stanowisko dyplomatów „z zadowoleniem”, odnotowując ich deklarację jako „krok w tył” względem wcześniejszych słów. „Ufamy, że ambasadorowie, którzy zobowiązali się wypełniać Artykuł 41 Konwencji wiedeńskiej, będą teraz ostrożniejsi w swoich wypowiedziach”, oznajmił w telewizyjnym oświadczeniu po wczorajszym posiedzeniu rządu.

Jednocześnie stwierdził z przekąsem, że „ci, którzy w przeszłości kształtowali nasz kraj według własnego uznania spanikowali, gdy Turcja wreszcie odpowiedziała”. Wcześniejsze apele ambasadorów w sprawie określił jako „skandaliczne”, zarzucając zagranicznym dyplomatom bezpośredni atak na tureckie sądownictwo i suwerenność.

Wydalenie ambasadorów, gdyby doszło do skutku, oznaczałoby największy kryzys dyplomatyczny w stosunkach z Zachodem w historii kilkunastoletnich rządów Erdoğana. On sam zapewnia, że nie ma złych zamiarów.

„Naszą intencją nigdy nie jest wywołanie kryzysu, ale ochrona godności naszego państwa”, zapewnił, cytowany przez agencję Associated Press.

Zobacz również: