sobota, 2 listopada, 2024

Masowa inwigilacja Pegasusem? To bzdura na resorach

foto/PAP

Informacja o bezprecedensowej masowej inwigilacji Najwyższej Izby Kontroli – podana wczoraj przez RMF FM mogła godzić w konstytucyjny porządek państwa. Zarówno potwierdzona jak i nieprawdziwa.

Informacje o tej wadze są śliskie. A jak należy podchodzić do śliskich rzeczy? Ostrożnie, z dystansem. Dostajesz informację, która może obalić rząd znienawidzony przez trzecią część narodu. Co robisz? Puszczasz bez namysłu czy może jednak sprawdzasz jej prawdziwość? Koledzy z dużych mediów wybrali to pierwsze.

Jak rozumiem istnieją również takie redakcje, które zweryfikowały tą informację po czym odrzuciły możliwość jej opublikowania… A nie, czekaj, po RMF FM podały to wszystkie duże media. Bez cienia refleksji. Weryfikacja tych rewelacji zajęła łącznie piętnaście minut, starczył komputer z internetem – i nie trzeba być do tego dziennikarzem specjalistycznym. Wystarczy wiedzieć gdzie szukać i kto może wiedzieć.

Czym w istocie byłby taki atak? Gdyby taka liczba urządzeń była obiektem prawdziwych ataków Pegasusem, to chyba nikt nie miałby wątpliwości, że celem nie były pojedyncze osoby tylko konstytucyjny organ państwa – Najwyższa Izba Kontroli. I to jest informacja, która w teorii, mogłaby doprowadzić do upadku rządu. News mogący godzić w konstytucyjny porządek państwa (bez cienia przesady) wymagał choć próby potwierdzenia w dwóch niezależnych źródłach o udokumentowanej historii przekazywania sprawdzonych informacji oraz u dwóch ekspertów, mających wiedzę i doświadczenie we właściwym zakresie.

Wykorzystanie Pegasusa w takiej skali generuje koszty idące w miliony złotych i konsekwencje. Gdzie ekonomika działań procesowych i uzasadnienie merytorycznie dla takiej, masowej i skrajnej, inwigilacji całej instytucji? Kto miałby te kontrole operacyjne prowadzić? Dokumentować? Analizować materiały? Kto miałby je zlecać i kto miałby postawić sądową pieczątkę pod taką decyzją? Czy miały to być czynności wyłącznie w formie „śledztwa internetowego”? Skąd funkcjonariusze operacyjni? Skąd pieniądze na takie szerokie działania? Z CBA? Z Funduszu Sprawiedliwości? Działanie Task Force trudno byłoby utrzymać w zupełnej dyskrecji. Pytań jest mnóstwo. Publikacja RMF na żadne nie odpowiada.

Liczba 500 urządzeń mogłaby być realna gdybyśmy kontakty inwigilowanego celu (osoby / urządzenia) krótkoterminowo monitorowali do drugiego pokrewieństwa. To jednak domena podsłuchów pasywnych, a nie narzędzia aktywnej inwigilacji, działającego punktowo jak Pegasus.

Wszystkie dotychczasowe indywidualne ataki Pegasusem zostały potwierdzone przez zespół naukowców z Citizen Lab. Czy ten sam zespół potwierdził to w przypadku masowej inwigilacji kontrolerów NIK, o której donosi RMF FM? Nie. Skąd więc pewność, że to akurat to narzędzie, a nie inne, tańsze, którym przecież polskie służby i tak dysponują? Tego już nikt nie wyjaśnia.

Dziennikarze czy funkcjonariusze rozmaitych służb często pracują na informacjach jednoźródłowych, bo zwyczajnie czasami nie ma innego wyjścia, ale istnieją wypracowane mechanizmy oceny i weryfikacji informacji a w konsekwencji redukowania ryzyka powielenia bzdury.

Zalanie przestrzeni publicznej informacjami o Pegasusie osłabiają ostrożność zwykłych użytkowników urządzeń mobilnych wobec mniej skomplikowanych zagrożeń jakie czyhają w sieci, wprowadzają chaos informacyjny a sam temat inwigilacji w sieci sprowadzają do absurdu.

Zobacz również: