czwartek, 2 maja, 2024

Napoleon Ridleya Scotta. Le masakra!

kadr z filmu Napoleon

Uwielbiam kino historyczne. Lubię monumentalne produkcje – te starej daty też. Lubię filmy Ridley’a Scotta. Jestem wrażliwa na ducha opowieści, światotwórstwo, estetykę, scenariusz. W związku z czym mam do reżysera „Napoleona” jedno pytanie: Ridleyu Scott, jak mogłeś?!

Jestem zdruzgotana tak bardzo, że muszę ochłonąć. „Napoleon” to jest film o tym, jak podstarzały, kończący się reżyser wyobraża sobie cesarza Francuzów. W skrócie jak debila i buca ale na pewno nie kogoś, kto mógłby pociągnąć za sobą naród, podbić pół Europy i okolice i dokonać wybitnych rzeczy na polu walki. To chyba pierwszy obraz, w którym geniusz wojenny Bonapartego, sprowadzony został do ostrzelania z dział wroga znajdującego się na zamarzniętej tafli jeziora i kilku kretyńskich decyzji. I już. W tym portrecie nie ma żadnej pogłębionej myśli, żadnej refleksji, niuansu, nic co pozwoliłoby jakoś polubić tego głównego bohatera, dowiedzieć się kim jest, jak stał się tym człowiekiem z podręczników historii. Jest jego wieczne napalenie na Józkę. No kuźwa.

Ten film jest tak słaby scenariuszowo, że aż nie wiadomo w zasadzie o czym jest. Widzimy karykaturę człowieka w czymś co może być ilustrowanym podręcznikiem historii, takim zionącym nudą, naszpikowanym datami, miejscami, wydarzeniami.

Jak to możliwe przy takim potencjale? Przy takim budżecie? Operatorze? Obsadzie? Scenografii? Nie mam pojęcia! Joaquin Phoenix rozczarowująco biega po całym filmie z dwiema minami, nie starzeje się. Jest drętwy i bez sensu. Drugi plan nie istnieje, po prostu nie przejawia się się, jest tak bezpłciowy. Chwalę scenografię i kostiumy bo są genialne. Ale jak już pojawiło się w tym nieszczęsnym obrazie coś wartego uwagi – czyli właśnie światotwórstwo, to Scott postanowił to schrzanić nakładając grading kolorystyczny z tymi pastelowymi, obrzydliwymi, spranymi kolorami (który stosuje się obecnie we wszystkim, od Avangersów po The Crown). Paskudztwo! W niektórych konwencjach się to sprawdza, ale nie wszędzie i na każdą okazję.

zdjęcie wykonane na planie filmowym filmu Napoleon

To jest zdjęcie zrobione na planie filmowym. A na zdjęciu głównym jest kadr z filmu, po koloryzacji. Dramat. To, żebyśmy mieli jasność, jak działa maniera pokazywania świata brzydszego niż w rzeczywistości.

Operatorka jest tak wystudiowanie klasycznie, bezpiecznie, epicko rozmachnięta, że nudzi. A przecież Dariusz Wolski to wybitny operator. W głowę zachodzę co tu się stało w tym filmie? Sceny batalistyczne są krwawe, fakt. Ale są, nie wiem jak to ująć, syntetyczne? Tradycyjnie komputerowo zamglone, w sumie za dużo ich? Jak wszystkiego w tym filmie?

Ma wyjść wersja reżyserska, ale nie wiem czy się odważę. Jak sobie pomyślę, że mam się nudzić 4 godziny, to mnie lekkie przerażenie ogarnia.

Zmarnowany potencjał. Szkoda czasu i kasy.

Zobacz również: