Dekada łagodnej, czasem wręcz śródziemnomorskiej zimy rozkochała pólnocną Europę w elektromobilności. Od dwóch lat natura boleśnie przypomina nam, że nie zawsze jest tak, jak chcieliby mędrcy nowoczesnego świata.
Spadło trochę śniegu, temperatura konsekwentnie utrzymująca się w okolicy kilku stopni poniżej zera, i czar elektromobili, na czele z autobusami prysł niczym wspomnienie włoskiego Bożego Narodzenia w zimowej zadymce. Europejskie miasta, jak Oslo czy choćby nasz rodzimy Gdańsk inwestowały w ostatnim czasie spore pieniądze we flotę elektrycznych autobusów, realizując postulat bezemisyjnego transportu zbiorowego i biorąc na sztandary redukcję CO2.Oslo nabyło 183 nowe pojazdy kosztem 100 mln euro. Gdańsk posiada flotę osiemnastu takich pojazdów i zapłacił za nie 62 mln złotych. Od kilku do kilkunastu mają Katowice. Warszawa zaś 130.
Nie zważano na ostrzeżenia specjalistów od meteorologii, że położenia geograficznego nie da się oszukać, lansując tezę, że rower, hulajnoga i elektromobil to najlepsze rozwiązanie także zimą. Ta jednak okazała się prawdziwym crashtestem dla elektrycznych zabawek, którymi tak bardzo lubią się chwalić samorządy. Piękne pojazdy odmawiają współpracy, bateria rozładowują się im szybciej niż wieszczy opis w instrukcji, są mniej wydajne niż pojazdy spalinowe. Tak w Oslo, jak w Katowicach i Trójmieście, trzeba je zastępować sprawdzonymi spalinówkami a holowanie elektryka i dodatkowe kursy, nie mówiąc o śladzie węglowym, powodują zwiększone zanieczyszczenie powietrza i emisję CO2. Zwłaszcza że nasz „czysty” prąd produkowany jest przecież z węgla.
To nie koniec. Jeszcze kilka lat temu eco – wizjonerzy zachłystywali się wizją elektrycznego car – sharingu, jako idealnego sposobu na wyparcie z miast pędzonego pochodnymi ropy naftowej, indywidualnego transportu zbiorowego. Tymczasem – znowu nie wychodzi. Hertz ogłosił, że w ciągu najbliższego roku planuje wycofać ze swojej floty 20 tys. Samochodów elektrycznych, głównie Tesli. Wcześniej podobną decyzję podjął Sixt. Powody są dość prosty: ponadprzeciętnie częste szkody, zbyt wysokie koszty utrzymania i spadające wartości rezydualne. Tymczasem na placach trójmiejskich dealerów oczekuje na klientów coraz więcej niesprzedanych „elektryków”. Z nowym rokiem czekamy na kolejny odcinek tego serialu…