Tu miała być recenzja Akademii Pana Kleksa. Ale nie będzie. Nie będzie ponieważ chciałabym napisać recenzję FILMU, a nie nudnego, niekończącego się chaotycznego teledysku/reklamówki – gdyż tak ten twór został zmontowany – jako zlepek tiktokowych filmików bez fabuły, bez historii.
To kolejny zmarnowany potencjał, zaszlachtowany okropnym montażem (miałam już dość zanim pojawiła się plansza tytułowa), fatalnym castingiem, nudnymi dialogami. A potencjał tkwi w kostiumach, scenografii i muzyce. Gdyby dołożyć fabułę, taką historię spójną logicznie, z początkiem, rozwinięciem, kulminacją i zakończeniem, byłoby nawet okej. Ja bym może nawet zaklaskała, gdyby zrobić z tego oryginalną historię, nie oszukiwać widza, że to Pan Kleks, i że ma coś wspólnego z Janem Brzechwą. Żeby nie było, scenografia i świat przedstawiony jest naprawdę na poziomie, momentami lepszy niż produkcje spod znaku Marvela i DC. Widać, że ktoś się przy tym narobił, i że to kosztowało duże pieniążki.
Co do marketingu wokół filmu, to chyba miała być to taka polska „Barbie” ale coś nie pykło. Wszędzie widzimy pierdoły sygnowane Panem Kleksem, batoniki, ciasteczka, nawet szampany dla dzieci. Pan Kleks jest dosłownie wszędzie. Oprócz tego dzieła z ekranu (przepraszam, nie umiem tego nazwać filmem). Sceny z Kleksem są teledyskowe, Tomasz Kot rozczarowuje. Aktorem jest dobrym, więc tak go Kawulski wymyślił i tak mu kazał grać. Piotr Fronczewski został tam wklepany na siłę, mówi z taką manierą, że nie da się tego słuchać. Kleks nie jest mentorem, tylko błaznem. Ada Niezgódka (litościwie pominę co myślę o wszystkich nowoczesnych, inkluzywnych adaptacjach na motywach w luźnym oparciu o…) jest zimna i antypatyczna i pasuje do opowieści o wyobraźni i magii jak pięść do nosa. Niestety Maciej Kawulski nie dał mi szansy polubić żadnego z bohaterów.
Gdy natykam się w sieci na pytania typu: Czy Akademia Pana Kleksa ma szansę być polskim Harrym Potterem, łapię się za głowę i tupię. Nie, nie ma nawet cienia szansy. Harry Potter opowiadał historię i wykreował markę a Pan Kleks objawił się jako marka, która nie opowiada żadnej historii.
A moja prywatna Złota Malina wędruje do reżysera za ptaka Mateusza To był szpak Mateusz, nieuku.
Ma być druga część. Może zatrudnią scenarzystę i montażystę, który ogarnie coś więcej niż montaż równoległy?
Ogólnie nuda i szkoda.
PS. A teraz idę odbić sobie ten róż jedynym prawilnym Marszem Wilków TSA.